Wszystko działo się około godz. 16.00 w czwartek. Na balkonie mieszkania na II piętrze przebywały, jak później ustalono, 4-letnia dziewczynka i jej roczny brat. Z relacji świadków wynika, że dziewczynka stała na stołku znajdującym się na balkonie i niebezpiecznie wychylała się za barierki, co w każdej chwili mogło grozić upadkiem. – Policjanci pukali do drzwi mieszkania, ale nikt im nie otworzył. A ponieważ liczył się czas, wyważyli drzwi do sąsiedniego mieszkania, w którym nikogo nie było i stamtąd policjant przeszedł z jednego balkonu na drugi – powiedziała portalowi faktykaliskie.pl st. sierż. Anna Jaworska-Wojnicz, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Kaliszu.
- Nie było czasu na zastanowienie, dlatego policjanci , nie chcąc wystarszyć dzieci, wyważyli drzwi do sąsiedniego mieszkania i stamtąd jeden z nich przedostał się na balkon, na którym znajdowały się dzieci - mówi st. sierż. Anna jaworska-Wojnicz, rzeczniczka kaliskiej policji.
Na szczęście maluchom nic się nie stało. Tymczasem opiekunowie dzieci znajdowali się w mieszkaniu. 26-letnia matka i jej 21-letni konkubent... spali. Kobieta i jej partner byli jednak trzeźwi. Twierdzą, że dzieci same musiały otworzyć drzwi balkonowe i wyjść na zewnątrz.
Maluchy zostały przebadane przez ekipę pogotowia ratunkowego, ale uznano, że nic im nie jest. Dzieci zostały przy opiekunach. Na miejscu interweniowały ponadto dwa zastępy kaliskiej straży pożarnej.
Podobna sytuacja miała miejsce 13 marca br. na ul. Fabrycznej, gdzie na zewnetrznym parapecie mieszkania na III piętrze świadkowie zauważyli niespełna 4-letniego chłopca. 31-letnia matka dziecka była kompletnie pijana - miała 2,8 promila alkoholu we krwi. Wkrótce kobieta stanie przed sądem.
MIK, fot. arch.
Napisz komentarz
Komentarze