Kaliszanki robią prawdziwą furorę na zapleczu Ligi Siatkówki Kobiet. Na zakończenie roku jako jedyne w pierwszoligowej stawce mogą pochwalić się kompletem zwycięstw. Podopieczne Mariusza Wiktorowicza i Daniela Przybylskiego radzą sobie świetnie zarówno z mocnymi rywalkami, jak i tymi z dolnych rejonów tabeli. Tak jak w ostatnim przed świąteczno-noworoczną przerwą spotkaniu z AZS AWF Warszawa. Triumf ze stołeczną drużyną był ich trzynastym w trwających rozgrywkach.
– Trzynastka to mój numer, więc o pechu nie było mowy – mówi z uśmiechem Natalia Sroka. – AZS to zespół z ostatniego miejsca. Takie mecze są najtrudniejsze, bo w każdej chwili może wejść rozluźnienie, a w konsekwencji duży problem. Musiałyśmy być zatem skoncentrowane od pierwszej do ostatniej piłki. Na szczęście wszystko poszło według planu i ze spokojną głową mogłyśmy udać się na Święta – dodaje atakująca Energi MKS.
Na pierwszoligowym szczycie siatkarki znad Prosny utrzymują się od drugiej kolejki. Po piętach depcze im jednak Wisła Warszawa, która traci do liderek zaledwie dwa punkty. I choć do końca fazy zasadniczej pozostało „tylko” dziewięć serii spotkań, to droga do wywalczenia upragnionego awansu wciąż jest daleka. – Runda zasadnicza to jedno, ale to play-offy’ są najważniejsze. Będą one tak samo długie, jak runda zasadnicza i na pewno trudniejsze. W nich stoczymy walkę o najwyższe cele – oznajmia Natalia Sroka.
Dla kaliszanek ważny jest każdy kolejny mecz. Do realizacji głównego celu zmierzają metodą małych kroków, nie wybiegając zbyt daleko w przyszłość. Do noworocznych wyzwań podchodzą z optymizmem. - Ważne, żeby dopisało nam zdrowie, bo jak jest zdrowie, to reszta się ułoży. Mam nadzieję, że rok 2018 będzie tak samo dobry, jak ten, który się kończy. Chcemy go zacząć z zimną głową i w pełni skoncentrowane, wiedząc, że przed nami jeszcze wiele meczów – kończy Natalia Sroka.
Michał Sobczak
Napisz komentarz
Komentarze