Pomysł wystawy „Prace obojętne” należy do kuratorki Anny Ciabach i zwraca uwagę na trudy twórczego procesu. Prosto rzecz ujmując: artysta – tak jak każdy inny człowiek – czasami umęczony jest swoją robotą. Zdarza się, owszem, że tworzenie mile łechce ducha i intelekt, ale częściej nuży, męczy, denerwuje. Dla zobrazowania tej chyba zaskakującej odbiorców prawdy kurator wybrała prace dwóch artystów: Andrzeja Szewczyka i Bartosza Kokosińskiego. Pierwszy, nieżyjący od 17 lat, związany był z Galerią Foksal. Nazywano go „erudytą wrażliwości” i doceniano jego wieloletnie skupienie na wybranych motywach czy wątkach. Ponadto używał materiałów, które uznać można za niepotrzebne, bezwartościowe, takie jak stara tapeta czy skrawki po ostrzeniu kredek. „Tu właśnie mamy ten element pracy benedyktyńskiej, skupionej, rozpisanej na lata, nieobliczonej na szybki efekt” – powiedziała nam Anna Ciabach, kurator wystawy. „W ciekawy sposób łączył obraz z tekstem. Wzorem pisarzy ikon prawosławnych nie malował obrazów, tylko pisał”.
Młodszy o 34 lata Bartosz Kokosiński też jest pracowitym artystą, bo na jednym z jego rysunków kółka powstawały przez 270 godzin. Do aspektu mozołu tworzenia dochodzi u niego element niezadowolenia z efektów swej pracy. A rozczarowanie niejednokrotnie zaowocowało aktami intelektualno-konceptualnej agresji. „To jest czasami jedno uderzenie, ale niekontrolowane. To, co powstaje jest już poza mną” - mówił Bartosz Kokosiński, malarz i twórca instalacji. „Często prace powstają z kawałków, innych, nieudanych, czyli mam jakiś pomysł, zaczynam malować, coś mnie nie do końca zadowala. Z tych gromadzonych codziennie nieudanych płócien, obiektów powstaje jeden, nowy obraz”.
Bartosz Kokosiński zagościł także w Galerii Pulsar, czyli w „galerii jednego dzieła”. Pokazywany tu videoperformance zatytułowany „Litania”. „Jest to video, podczas którego artysta w formie długiej listy swoich porażek, niezadowoleń, życzeń wymienia wszystko, co artyści współczesnemu, młodemu czasem leży na sercu. Z jednej strony jest to zabawne, z drugiej – bardzo osobiste i uczciwe” - mówiła Anna Ciabach, kurator wystawy. Dopełnieniem „Litanii” jest prezentowany obok obraz, powstały kilka dni przed kaliską wystawą, będący nieco żartobliwą definicją artysty, w której podstawowym elementem jest stres.
R. Kuciński, zdj. autor
Bartosz Kokosiński (ur. 1984)
Jest absolwentem Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. W 2009 roku uzyskał dyplom na Wydziale Malarstwa. Czterokrotny stypendysta Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. W 2015 roku otrzymał wyróżnienie na 42. Biennale Malarstwa „Bielska Jesień”. Wielokrotny finalista rankingu Kompas Młodej Sztuki, w 2017 roku znalazł się po raz trzeci na pierwszym miejscu tej listy. Autor wystaw indywidualnych i uczestnik licznych pokazów grupowych. W 2017 roku można było oglądać między innymi: jego projekt „Moment ścinający kołek” w CSW Zamek Ujazdowski, wystawy indywidualne „Wspólnota wyobrażeń o gęstości” w sopockiej Państwowej Galerii Sztuki i „Pastelowy osiedlowy” w warszawskiej Galerii Monopol oraz pokazy w Galerii Białej w Lublinie (razem z Pawłem Matyszewskim) i w Kunstmuseum Solingen.
Andrzej Szewczyk (ur. 1950, zm. 2001)
W latach 1974-1978 studiował edukację artystyczną na Uniwersytecie Śląskim w Cieszynie. W położonych nieopodal Kaczycach Górnych mieszkał i pracował do końca życia, z dala od artystycznych centrów. Zajmował się malarstwem, rzeźbą, rysunkiem i tworzył environments. W 1977 roku zaczął wystawiać w słynnej warszawskiej Galerii Foksal, z którą związany był przez ponad dwie dekady. Brał udział w licznych wystawach w Polsce i zagranicą.
Jego prace znajdują się między innymi w zbiorach Muzeum Sztuki w Łodzi i Galerii Zachęta w Warszawie czy Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu.
Kurator Anna Ciabach o wystawie napisała:
Wystawa „Prace obojętne” dotyczy, najprościej mówiąc, pewnego poczucia bezsensowności wykonywania pracy, zarówno artystycznej – w rozumieniu manualnego tworzenia sztuki, jak w szerszym kontekście – działania w ogóle. Znużenie powtarzaniem ruchów, gromadzeniem i okiełznywaniem materiałów i narzędzi oraz uczucie straty czasu dopada zarówno osoby tworzące sztukę, jak i każdego, kto wykonuje każdy niemal zawód czy choćby prace codzienne. Jednocześnie artystów cechuje często potrzeba mozolnego działania, głęboka i gorliwa. Czasem oparta jest ona na rytmicznej powtarzalności właśnie i kontemplacji najprostszych przedmiotów, jak w pracach Andrzeja Szewczyka. Innym razem, jak u Bartosza Kokosińskiego, stosunek do własnej twórczości nieustannie balansuje na granicy radości i udręki jednocześnie. Choć artysta wyraźnie czerpie radość z zabawy ideą Obrazu jako takiego, to jednocześnie nie stroni od aktów agresji wobec płócien, ram i papierów, na których tworzy. Jego obrazy albo „pożerają” otaczającą rzeczywistość, albo puchną, pękają i same schodzą z blejtramów jakby artysta w pewnym momencie tracił nad nimi kontrolę.
Wyraz bezsilności zarówno wobec materii sztuki, jak i jej idei daje Kokosiński najdobitniej w filmie „Litania” prezentowanym w Galerii Pulsar. To swoisty akt autoterapii, ale jednocześnie ironiczny komentarz do sytuacji artysty funkcjonującego, najprościej mówiąc, tu i teraz.
U Szewczyka z kolei tworzenie obrazów bliższe było wschodniej tradycji pisania ikon niż indywidualistycznej ekspresji celebrowanej w świecie zachodnim. Artysta używał jednak materiałów, które uznać można za niepotrzebne, będące bezwartościową częścią czegoś cenniejszego, „pozostałości”, jak np. łupinki od pistacji czy skrawki po ostrzeniu kredek. Innym razem, jak w jednym z prezentowanych na wystawie dzieł, wykorzystywał stare tapety, tworząc swoisty manuskrypt – zapis formy, duchowych przeżyć, ale też samego aktu „pracy” właśnie.
Owo szczere podejście obu artystów do sztuki wydaje się być w pewien sposób wyzwalające dla nich samych, ale też dla odbiorców. Stereotyp, że twórcy kreacja przychodzi łatwo, rodzi często u widza poczucie niechęci, zarówno jeżeli mamy do czynienia z dziełem manualnie doskonałym („bo ja tak nie umiem”), jak i wtedy, gdy forma wydaje się zbyt prosta („każdy by tak umiał”). Może by zatem spróbować tę sytuację odwrócić i spróbować jeszcze raz spojrzeć artyście „przez ramię”, zobaczyć jak zmaga się z codziennym wysiłkiem, jak jego samego drażnią konwenanse sztuki, jak znosi porażki. Być może wtedy prace prezentowane na wystawie przemówią do widzów w inny sposób, jako metafory pewnego wspólnego doświadczenia, bliskości sztuki i codzienności, a nawet zwyczajnie ludzkiej niedoskonałości obu tych sfer.
Dzięki uprzejmości Galerii Foksal / Mazowieckiemu Instytutowi Kultury na wystawie prezentowane są prace Andrzeja Szewczyka, pt. „Grūnewaldowi” i „Bez Tytułu”.
Napisz komentarz
Komentarze