Malarski plener w posiadłości położonej na obrzeżach miasteczka Verteillac był w zasadzie prywatnym przedsięwzięciem zorganizowanym przez miłośników i mecenasów sztuki. Krystyna Batruch, organizatorka wielu plenerów i przyjaciółka artystów, dzięki znajomości z Małgorzatą von Gavel, namówiła hrabiego Alaina de La Ville i jego małżonkę Ines na przyjęcie pod dach Chateau de La Meyfrenie dziesięciu polskich malarzy oraz jednej artystki z Białorusi.
Malarzy wybrała Krystyna Batruch i to ona była kuratorem zarówno pleneru, jak i wystawy. „Wpadłam na ten pomysł we Francji. Pomyślałam, że artyści potrzebują zmiany przestrzeni, światła, potrzebują też spotkań i rozmów z innymi artystami” – wspominała organizatorka podczas wernisażu poplenerowej ekspozycji. Artyści utrzymywali się we Francji właściwie sami, ale w pewnym momencie zyskali duże wsparcie ze strony Marka Miczulskiego, właściciela galerii Vox Humana i menedżera Teresy Żylis-Gary, który nie tylko gościł poplenerową wystawę w Krynicy-Zdroju, ale także wydał piękny, bilingwialny katalog. Wydawnictwo jest nietypowe, bowiem zawiera zarówno fotografie prac i artystyczne biogramy, jak i fotorelację z pleneru oraz teksty napisane przez jego uczestników.
Choć Plein-air a La Meyfrenie nie narzucał artystom żadnych wymagań, to jednak spora ich część zakochała się w pejzażu i architekturze, które spotkać można w maleńkich miejscowościach usytuowanych niedaleko Bordeaux. „Tam zatrzymał się czas, w zasadzie nie ma nowego budownictwa, a jest mnóstwo zamków, w których mieszkają zamożni ludzie” – opowiadał Wiktor Jędrzejak. „Te zamki, pałace, posiadłości są pieczołowicie odrestaurowywane, więc ma się wrażenie przeniesienia w czasie” – dodał malarz z Kalisza. „Widok był fenomenalny. Martwe słoneczniki wyostrzone promieniami zachodzącego słońca, biegnące rzędy kukurydzy, grudki kolorowej ziemi, czarne badyle, ostry horyzont, może trochę fioletu – wszystko to wzbudziło we mnie szczery zachwyt, ale i intensywne emocje” – napisał w katalogu Andrzej Borowski z Krakowa. „Jest coś w architekturze sprzed lat, co przyciąga, zachwyca, wywołuje chęć bycia i pozostania z tym pięknem” – dodał Stanisław Chomiczewski z Beskidu Sądeckego. „Niezapomniane dni w miejscach opuszczonych przez turystów, w małych spokojnych wioskach, gdzie architektura pozostała nienaruszona przez czas. Bajkowe, jak teatralne, dekoracje…” – powiedziała Eleonora Bubaszkina z Białorusi. „[Raczej] jak scenografie filmów płaszcza i szpady” – orzekł Tomasz Klimczyk z Krakowa. „Każdy zakątek przyjemnie łaskotał moje zmysły” – zwierzyła się zaś Halina Nowicka.
Wiktor Jędrzejak podkreślił, że jego malarski dziennik podróży zyskał dzięki temu plenerowi nowe tematy i poszerzył jego zbiory o nowe wizualne zapisy. Namalował kilkanaście miniatur inspirowanych tamtejszym pejzażem, ale spore zainteresowanie wzbudziły jego owoce, dzbany wpisane w elementy starych mebli czy fragmenty urokliwych wnętrz. Bodaj najwięcej uwagi skupił namalowany na desce „Stolik pana Hrabiego”, a w zasadzie jego blat z talerzem i kilkoma owocami. O tej pracy kaliskiego malarza hrabia Alain de La Ville wspomniał w swym słowie do katalogu, pisząc: „Obrazy wiszące na naszych ścianach i owoce wymalowane na łuszczącym się stole przypominają nam teraz te chwile serdecznych rozmów i tę więź, teraz już bliską i nieledwie rodzinną, która powstała dzięki językowi sztuki, a zrodziła się z emocji”.
Marek Miczulski przygotowując katalog poprosił o współpracę Zofię Weiss, wnuczkę słynnego malarza, która objęła merytoryczną opieką całe wydawnictwo. W słowie wstępnym napisała m.in.: „Jak wyrazić pejzaż o czystych liniach, z polami ciągnącymi się aż po horyzont, czasami bliski abstrakcji - w kolorach ugru, oranżu, usychającej zieleni, pejzaż zbudowany z architektoniczną logiką, jak fale wznoszący się ku górze i opadający w doliny. Jak wyrazić pejzaż z immanentnie wpisaną w niego architekturą, tak odwieczną, tak nienaruszoną, tak dostojną. Przemijanie i wieczność, łany usychających słoneczników, których kwiaty o tej porze roku zaprzestają już swojej wędrówki za słońcem, słoneczników, które martwieją, które skłaniają swoje ciężkie główki ku ziemi i szeleszczą jedynie zbrązowiałymi liśćmi. A przeciwko nim, przeciwko temu ich przemijaniu, wszędzie wokół wieczność, wieczne trwanie kościołów, warownych zamków, starych miasteczek. (...) Każdy z uczestników pleneru poszedł własną drogą, opowiedział o La Meyfrenie odrębną historię, odczuł tamtejszy świat z inną wrażliwością”.
Wystawa zawiera 60-70 obrazów Andrzeja Borowskiego, Eleonory Bubaszkiny, Stanisława Chomiczewskiego, Jacka Frąckiewicza, Wiktora Jędrzejaka, Małgorzaty Kalińskiej, Artura Kardamasza, Tomasza Klimczyka, Pawła Kotowicza, Haliny Nowickiej i Kaji Soleckiej. Ich pierwsza prezentacja odbyła się na zakończenie pleneru w La Mayfrenie. Przemyślana i opracowana wystawa po kilku miesiącach trafiła do Vox Humana w Krynicy-Zdroju, a od soboty, 29 kwietnia, można ją oglądać w galerii Zofii Weiss w Krakowie. Ciekawego podsumowania tego malarskiego zbioru dokonał gospodarz Chateau de La Meyfrenie. Alain de La Ville napisawszy w katalogu: „(…) Stopniowo ich [malarzy] odkrycia stawały się naszymi: kiedy wyrażali się , trochę jak nowi impresjoniści, za pomocą tonów, zwrotów, nastrojów… Ich spojrzenia nowe i świeże, z talentem kierowane ku dalekim horyzontom, a czasem ku zapomnianym zakątkom… zapaliły w nas promyki dotychczas ignorowane”.
R. Kuciński, zdj. W. Jędrzejak i Marek Miczulski
Napisz komentarz
Komentarze