Bazą projektu artystycznego kolektywu, złożonego w większości ze studentów ostatniego roku, jest pomysł na kontrwarsztaty, które igrają z ideą coachingu, mentoringu i wyścigu o produktywność. Artystki i artyści sięgnęli po najbardziej znane metody i terminy popularnych trenerów mentalnych, by z łatwością obnażyć tkwiący w nich absurd. „My nie jesteśmy prawdziwymi coachami, nie mieliśmy nigdy szkolenia, od jakiej strony powinniśmy się za to brać, natomiast działamy jako performerzy i naszym doświadczeniem jest pole sztuki wizualnej, dlatego też możemy sobie pozwolić na trochę więcej i uniknąć konsekwencji konkretnej oceny naszych działań” - zastrzegł Michał Knychaus, jeden z performerów.
Obiekty, które oglądamy w galerii mają swą instrukcję obsługi w postaci filmów wideo. To one mają pobudzać widzów do działania i nauczyć na przykład, jak skutecznie zdezaktywować telefon, jak być intensywnie bezproduktywnym czy wyładować energię w kuchni frustracyjnej. Jedna z performerek, nie tylko artystka, ale także posiadaczka czarnego pasa karate shotokan, przybliżyła wszystkim podstawy samoobrony biurowej, bo… w biurze trzeba bronić się przed wszystkim, co czyni z nas niewolników pracy. „Niszczę budzik, kalkulator, a przede wszystkim przecinam dłonią certyfikat” – powiedziała Justyna Dziabaszewska. „I to jest takie symboliczne zerwanie z całą ideą perfekcjonizmu i takiego ciągłego dążenia do maksymalizacji swojego potencjału”.
Wystawa rzuca zatem wyzwania odwiedzającym i zachęca do zerwania nie tylko z bezpiecznym , galeryjnym dystansem budowanym między dziełem a odbiorcą, ale także do przełamania osobistych granic i zahamowań.
„Nie mam dużego doświadczenia, jeśli chodzi o tego typu performensy, natomiast zafascynowały mnie ciastka, którymi – jak sądzę – można rzucić w ten ekran” – powiedziała jedna z uczestniczek wernisażu. „Myślę, że jest to ciekawa forma, kiedy można wchodzić w interakcję z dziełem i coś samemu zrobić”. Jej koleżanka dodała: „Przede wszystkim, kiedy weszłam, to rzucił mi się w oczy stół. Pytałam, czy torty są prawdziwe, czy będziemy majsterkować, ale dowiedziałam się, że jutro można przyjść”.
„Sam pomysł na taka przestrzeń coachingową, dotyczącą bezużyteczności wielu działań bardzo mi się podoba. Coś słyszałem o umiejętności zniszczenia swego telefonu – myślę, że w dzisiejszym świecie super sprawa” – powiedział z uśmiechem młody mężczyzna. „Podoba mi się sam pomysł. To, co nas otacza, zmusza do życia fit… Bardziej podoba mi się to, co robi teraz na Instagramie Nosowska niż to, za czym idzie masa” - dodała jego żona.
Obszarem pełnej interakcji były rzeczywiście piątkowe warsztaty, ale już podczas czwartkowego wernisażu można było nie tylko wyżyć się na komórkowym telefonie, ale także porzucać ciastkami w ekran telewizora, co zdawało się wyzwalać pokłady pozytywnej energii. „Wydaje mi się, że to trochę wyzwala, tylko że musiałby być to widz, który nie miał z tym wideo wcześniej styczności i mógłby rzeczywiście jakoś się wyżyć” – oceniła dziewczyna tuż po trafnym rzucie ciastkiem. „Bo jeśli ktoś zna ruchy tej osoby, to nie jest za bardzo wyzwalające, lecz przewidywalne. Musiałby to być jednak widz przypadkowy”.
W warsztatach metodą DZOP można wziąć udział jeszcze 11 i 12 maja, a odwiedzając wystawę, sięgnąć po dodatkowe materiały wideo przygotowane przez performerów: Rafała Żarskiego, Dominikę Święcicką, Michała Knychausa, Justynę Dziabaszewską i Ulę Lucińską.
Wchodząc do Galerii Tarasina warto zwrócić także uwagę na eksponowaną w „pulsarze” pracę estońskiego wideoartysty – Jaana Toomika. Film „Untitled”, w którym autor spada z wysokości 9 metrów i zostaje połknięty przez ziemię, dokumentuje performance poświęcony jego zmarłemu bratu.
R. Kuciński, zdj. autor i J. Seydak
Napisz komentarz
Komentarze