Pleszewianka trafiła do tamtejszego szpitala 16 stycznia br. Miała skurcze, dlatego chciała doczekać porodu pod opieką lekarzy, aby mieć pewność, że wszystko przebiega dobrze. Przyszła mama dostała lek na przyspieszenie porodu, jednak po nim objawy ustały. Gdy dwa dni później kobieta obudziła się z nieznośnym bólem w krzyżu, który w jej ocenie nie był bólem porodowym, przeprowadzono badanie KTG, czyli akcji serca płodu; na jego podstawie lekarze podjęli decyzję o natychmiastowym cesarskim cięciu.
Dziewczyna która – jak twierdzi matka, przez całą ciążę rozwijała się prawidłowo – przyszła na świat praktycznie martwa. Otrzymała 0 punktów w 10-stopniowej skali Apgar.
- Zaraz po urodzeniu dziecko było reanimowane, a następnie zostało przewiezione do specjalistycznej kliniki w Poznaniu. Przebywa tam do dziś, a jego stan jest ciężki – mówi Janusz Walczak, zastępca prokuratora okręgowego w Ostrowie Wielkopolskim.
Według zrozpaczonych rodziców decyzję o cesarskim cięciu podjęto zbyt późno, a także sama operacja przeprowadzona została nieprawidłowo i niekomfortowo. Są zrozpaczeni, bo lekarze z Ginekologiczno-Położniczego Szpitala Klinicznego w Poznaniu nie najlepiej rokują dla ich dziecka. Dlatego 22 stycznia ojciec kobiety złożył w prokuraturze zawiadomienie o przestępstwie.
– Dotyczy ono zastrzeżeń co do sposobu działań podjętych w związku z przebiegiem porodu – wyjaśnia Janusz Walczak (na zdj.).
Śledczy zabezpieczyli do tej pory dokumentację medyczną oraz przesłuchali matkę dziewczynki. Śledztwo prowadzone jest pod katem przestępstwa „nieumyślnego narażenia nienarodzonego dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu”. - Konieczne będzie powołanie biegłych lekarzy, którzy dokonają oceny działań podjętych w związku z porodem – mówi prokurator Janusz Walczak.
Pleszewski szpital nie dopatruje się nieprawidłowości w postępowaniu personelu medycznego.
MIK, fot. int., arch., szpital w Pleszewie
Napisz komentarz
Komentarze