Aresztanci zatrudniani są przede wszystkim do najcięższych prac fizycznych. O takich pracowników najtrudniej, dlatego miejskie spółki współpracują z Aresztem Śledczym. W tym momencie każdego dnia – bez konwoju i strażnika pilnującego na miejscu – placówkę opuszcza 24 osadzonych. Pracują przy sprzątaniu ulic czy segregowaniu śmieci. - Jeżeli moje miasto ma problem z odpadami to każdy z nas ma ten problem i muszę zrobić wszystko, by wspomóc firmy zajmujące się czystością – wyjaśnia Waldemar Zaremba kierujący Aresztem Śledczym w Ostrowie Wielkopolskim. – Zajęcie jest odpłatne. Każdy z nich otrzymuje najniższą krajową. Praca ma charakter resocjalizacji, ale też dzięki wynagrodzeniu, z którego sporo jest potrącane, taki osadzony ma odprowadzane składki zdrowotne i emerytalne, a po wyjściu z aresztu dostaje też pewną sumę na start. Dzięki temu jest szansa, że po odbyciu kary i już w przyszłości nie będzie na utrzymaniu państwa.
30% wynagrodzenia każdego z osadzonych przekazywane jest na Fundusz Aktywacji Zawodowej, z którego pracodawca otrzymuje rekompensatę za stworzenie miejsca pracy dla więźniów. Ci pracują m.in. w ostrowskim Zakładzie Zagospodarowania Odpadów. - Segregują te najgorsze odpady komunalne, ale też te wstępnie rozdzielone przez mieszkańców w domach – mówi Andrzej Strykowski, prezes spółki. - Wykonują bardzo ciężką pracę na zasobni, wykonują ją bardzo dobrze i starannie.
A do pracy trafiają tylko wybrani skazani – z krótkim wyrokiem i odpowiednią opinią wychowawcy. Jeśli zdarzają się negatywne zachowania zatrudnionych osadzonych zgłaszane są placówce. I tam zapada decyzja, czy zatrudnienie może być kontynuowane.
AW, zdjęcie arch.
Napisz komentarz
Komentarze