Przed piątkowym meczem z Eneą PTPS Piła kaliski zespół plasował się w tabeli LSK na jedenastym miejscu, zagrożonym koniecznością gry w barażu o utrzymanie. Trzy punkty zdobyte w derbowym boju wywindowały jednak beniaminka na dziewiątą pozycję, spychając za plecy ekipy z Legionowa i Wrocławia, którym do rozegrania pozostało tylko po jednym spotkaniu. Kaliszanki mają z kolei przed sobą jeszcze dwie potyczki – wyjazdową z KSZO i domową z Budowlanymi Łódź. Ta pierwsza może zapewnić im ligowy byt.
– Ten mecz z KSZO już dawno powinien być za nami – mówi trener Jacek Pasiński, przypominając, że będzie to zaległy pojedynek, już dwukrotnie przekładany na prośbę ekipy z Ostrowca Świętokrzyskiego. – Takie mecze gra się naprawdę bardzo ciężko. Raz, że na obcej hali, a dwa dopiero 12 marca, czyli za ponad tydzień. W związku z tym musimy się trochę zregenerować, potem wejść w ciężką pracę, znowu się zregenerować i z powrotem mocniej popracować. Jako sztab musimy więc ten czas odpowiednio poukładać, aby do Ostrowca pojechać po cenne zwycięstwo. O dyspozycję dziewczyn jestem spokojny, bo widzę ich zaangażowanie na treningach, jak i na meczach – podkreśla szkoleniowiec.
Wygrana z PTPS-em niewątpliwie dobrze nastroiła kaliską drużynę na finisz fazy zasadniczej Ligi Siatkówki Kobiet. – Jak wszyscy mówią, derby rządzą się swoimi prawami. Do tego zespół z Piły jest bardzo mocny, dysponuje sporą siłą w ataku. Z naszej strony popełniłyśmy zbyt dużo błędów, zwłaszcza w pierwszym secie, ale z czasem nabrałyśmy pewności siebie w każdym elemencie i poszło jak po sznurku. W weekend miałyśmy trochę wolnego czasu, ale już od poniedziałku zaczynamy operację KSZO – mówi rozgrywająca MKS-u, Adrianna Budzoń.
(mso)
Napisz komentarz
Komentarze