Aktualny wicelider grupy drugiej III ligi przegrał w Koszalinie z tamtejszą Gwardią 2:3. Rywale zdobyli w ten sposób pierwsze tej wiosny punkty. - To, co się przydarzyło w Koszalinie, było efektem gapiostwa, może zbyt dużego spokoju, a przede wszystkim braku odpowiedzialności. Powiedzieliśmy sobie jasno, że każdy musi być odpowiedzialny za siebie, za zespół. Tylko wtedy osiągniemy to, do czego dążymy - uważa trener Dariusz Marzec.
W środę KKS udowodnił, że wpadka ze spadkowiczem z drugiej ligi była jedynie wypadkiem przy pracy. W finale Okręgowego Pucharu Polski niebiesko-biało-zieloni w sposób zdecydowany ograli bowiem Jarotę Jarocin 6:0 i sięgnęli po pierwsze w bieżącej kampanii trofeum. - Cieszymy się ze zdobycia pucharu, ale naszym celem jest awans do drugiej ligi. Po ostatnim meczu nie jesteśmy zadowoleni. Powiedziałem chłopakom, że oddałbym ten puchar za trzy punkty w Koszalinie - nie ukrywa Dariusz Marzec.
Szkoleniowiec podkreśla jednocześnie, że taki mecz, jak ten z Jarotą, był jego drużynie potrzebny. - Byłem ciekawy, jak drużyna zareaguje po ostatniej porażce. Z tej reakcji jestem zadowolony. Dokonałem kilku korekt w składzie, zmiennicy okazali się nie zmiennikami, a pełnowartościowymi zawodnikami. Mam nadzieję, że zespół będzie dalej szedł właściwą drogą i do końca ligi dojdziemy tam, gdzie chcemy - twierdzi Marzec.
W starciu z Jarotą odblokował się Hubert Antkowiak, który ostatnie trafienia w lidze zanotował 23 marca. - Czekałem, żeby odpalił, bo miał lekki przestój. Mam nadzieję, że wrócił na właściwe tory i w każdym spotkaniu będzie zdobywał gole - oznajmia Dariusz Marzec.
(mso)
Napisz komentarz
Komentarze