To przełomowy krok ku zakończeniu kilkuletniej historii wypełnionego po brzegi niebezpiecznymi odpadami budynku przy ul. Wrocławskiej. Informację o pozytywnej dla Miasta decyzji Zarządu Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej przekazał w środę dziennikarzom Jan Mosiński, poseł Prawa i Sprawiedliwości, który wielokrotnie zabiegał u władz NFOŚiGW o wsparcie dla Kalisza w tym zakresie. - Udało mi się, udało nam się, mówię o politykach PiS, uzyskać dotację w kwocie 50%. (…) Jeżeli Rada Nadzorcza Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej podtrzyma decyzję Zarządu, to mieszkańcy Szczypiorna mogą odetchnąć ze spokojem, bo myślę, że ruszą prace dotyczące utylizacji odpadów toksycznych na terenie osiedla Szczypiorno – mówi Jan Mosiński. Ostateczna decyzja, która zdaniem posła powinna być już tylko formalnością, zapadnie w lipcu.
Na pozbycie się „tykającej bomby” wg wstępnych wyliczeń potrzeba około 10-11 mln zł. Miasto złożyło wniosek do Funduszu na maksymalny poziom dotacji, czyli ubiegało się o 80% dofinansowania. Zgodnie z przepisami Fundusz na utylizację niebezpiecznych odpadów może przyznać albo pożyczkę albo dotację. Początkowo Miasto obawiało się właśnie tej pierwszej wersji. Wówczas musiałoby taką pożyczkę spłacać.
NFOŚiGW postanowił jednak przyznać Kaliszowi dotację, czyli pomoc bezzwrotną, ale najpierw ustalono ją na poziomie 25%, czyli około 2,5 mln zł. Prezydent Kalisza, Krystian Kinastowski nie był zadowolony z takiego poziomu wsparcia. Miasto zwróciło się z wnioskiem o zwiększenie dotacji i ostatecznie udało się osiągnąć maksymalne dla kaliskiego samorządu dofinansowanie. W ustalaniu poziomu dotacji brane są bowiem pod uwagę dochody i wyniki finansowe danego samorządu, a te Kalisz ma dobre. –Cieszę się, że udało się zwiększyć kwotę dofinansowania, ponieważ w tej pierwszej wersji zaproponowano nam 25%, także jest tych pieniędzy więcej. To dla nas bardzo dobra informacja, bo ta dotacja wcale nie była taka pewna i oczywista. Teraz jesteśmy bliżej niż dalej. Jeszcze przecież niedawno mieliśmy taki problem, że ta „bomba” została ujawniona, ona tykała, były tam różnego rodzaju problemy, dochodziło do interwencji służb, a zwłaszcza w tak wysokich temperaturach, jak teraz mamy, jest to duże niebezpieczeństwo. Mam nadzieję, że po tej ostatecznej decyzji Narodowego Funduszu szybko przygotujemy przetarg i wreszcie pozbędziemy się tego problemu – mówi Krystian Kinastowski, prezydent Kalisza.
Do ostatniego alarmu w związku z magazynem niebezpiecznych odpadów w Szczypiornie doszło 27 stycznia tego roku. Wówczas z budynku miała wydobywać się drażniąca woń. Na szczęście okazało się, że nie doszło do wycieku chemikaliów.
Miasto ma w budżecie zabezpieczone 3 mln zł na unieszkodliwienie chemikaliów ze Szczypiorna. Po zatwierdzeniu sumy dotacji przez Radę Nadzorczą Funduszu, Miasto jeszcze raz dokładnie przeanalizuje szacunkową wycenę wywiezienia i utylizacji problematycznych odpadów i rozpisze przetarg na to zadanie.
***
Przypomnijmy, w 2013 roku - Patryk M., właściciel firmy z Poznania wynajął od osoby prywatnej jeden z magazynów na terenie dawnej Agromy przy ul. Wrocławskiej. Mógł składować tam odpady, ale zgodnie z prawem był zobowiązany do ich odpowiedniej utylizacji. Firma zgromadziła w magazynie różnego rodzaju farby, lakiery, rozpuszczalniki, oleje… Łącznie blisko 3 tysiące ton chemikaliów, które jak się później okazało, przechowywane były w niewłaściwy sposób. Miasto nieprawidłowości stwierdziło w marcu 2014 roku i natychmiast wydało decyzję cofającą zezwolenie na zbieranie odpadów wraz z nakazem ich usunięcia.
Gdy magazyn zapełnił się po brzegi niebezpiecznymi substancjami, poznaniak zawiesił działalność i zniknął. Wziął zatem pieniądze za przejęcie odpadów i zobowiązanie się do ich utylizacji i ślad po nim zaginął. Tymczasem substancje zaczęły zagrażać środowisku i ludziom. Do ich wycieku dochodziło dwukrotnie, w lipcu 2013 roku i w 2014 roku. Interweniować musiała między innymi specjalistyczna grupa ratownictwa chemicznego. Patryk M. w 2015 roku usłyszał wyrok 2 lat więzienia w zawieszeniu na 6 lat i grzywny w wysokości… 12 tysięcy zł. Nadal nie można od niego wyegzekwować, by na swój koszt usunął niebezpieczne składowisko. Zgodnie z przepisami, jeżeli postępowania egzekucyjne wobec właściciela feralnej firmy nie przynoszą rezultatów, koszt tak zwanego wykonania zastępczego ponosi zawsze samorząd. Sytuacja jest jednak wyjątkowa, bo powstała przez wadliwe prawo i dotyczy również innych miast, dlatego władze Kalisza liczyły na wsparcie rządu w rozwiązaniu tego problemu.
Dziś przepisy zabezpieczają już samorządy przed tego typu procederami. - Kiedy przejęliśmy rządy, w trybie ekstraordynaryjnym ministerstwo środowiska zajęło się kwestią tzw. dzikich składowisk odpadów, w tym toksycznych, niebezpiecznych i po stosownej nowelizacji wprowadziliśmy coś takiego jak kaucję gwarancyjną. Czyli jak ktoś chce ubiegać się o pozwolenie, musi wpłacić określoną kaucję, która w przypadku, gdyby właściciel wyparował, a taką sytuację mieliśmy właśnie w Szczypiornie, ta kaucja gwarantuje jakąś część kosztów, którą należy ponieść przy likwidacji danego dzikiego, nielegalnego składowiska –wyjaśnia Jan Mosiński. – W 2013 roku PO z PSL przyjęła nowelizację ustawy o gospodarowaniu odpadami, odstępując od zabezpieczeń finansowych przy wydawaniu zezwoleń na gromadzenie odpadów. Mogę postawić nawet taką tezę, że gdybyśmy wówczas rządzili, tej sytuacji w Szczypiornie by nie było – uważa poseł.
Agnieszka Gierz, fot. archiwum, autor, Iwona Cieślak
Napisz komentarz
Komentarze