To nowość na polskim rynku telewizyjnym, a zagranicą znany i z powodzeniem prowadzony od wielu lat. Ninja Warrior to program, w którym wysportowani śmiałkowie w świetle kamer i przy udziale publiczności mierzą się z torem przeszkód. Oczywiście na czas. - Program jest światowym fenomenem, który narodził się 22 lata temu w Japonii. Wymaga od uczestników hartu ducha, pomysłowości i wspaniałej sprawności fizycznej. Ninja Warrior to nowość na polskim rynku telewizyjnym. Show, które okazało się strzałem w dziesiątkę w USA, Chinach czy Wielkiej Brytanii, nareszcie wkracza do Polski – czytamy na stronie programu.
Wysoko stawia sobie poprzeczkę
Do udziału w show zgłosił się kaliszanin, 34-letni Marcin Kulcenty. Pomyślnie przeszedł casting i niebawem zobaczymy go w jednym z odcinków programu.
Marcin pochodzi z Inowrocławia, a w Kaliszu mieszka od 10 lat. Do naszego miasta przyjechał „za żoną”, którą poznał na studiach w Poznaniu. Oboje studiowali kosmetologię na Uniwersytecie Medycznym im. Karola Marcinkowskiego. Marcin zajął się jednak zawodowo sportem – jest trenerem crossfitu. Prowadzi własny Klub CrossBox Calisia. Jest również trenerem przygotowania motorycznego kadry KKS-u. - Uprawiam regularnie sport od 16. roku życia. Najpierw była to lekkoatletyka, gimnastyka i akrobatyka, siatkówka, a potem capoeira (brazylijska sztuka walki dop. aut.), w której szkoliłem się w Brazylii i poświęciłem jej 12 lat treningu – wymienia Marcin.
Jednak to crossfit stał się największą sportową pasją Marcina i sposobem na życie. - Sport to mój styl życia i bycia. Nie wyobrażam sobie funkcjonowania bez niego. Codzienny wysiłek fizyczny to coś co daje mi możliwość realizacji siebie i jest to też spokój dla umysłu – mówi Marcin.
Jak nam przyznaje, jego celem jest ciągły rozwój i sprawdzanie swoich możliwości, stąd zgłoszenie do programu Polsatu. - Zawsze staram się dostarczać sobie bodźców, które są dla mnie swojego rodzaju testem. Nie ukrywam, że śledziłem zagraniczne edycje tego programu: produkcję amerykańską, niemiecką… Udział w tym show to było, nie chcę mówić marzenie, ale mój cel. To dla mnie fascynujące, czy dam radę pokonać ten tor. Gdy dowiedziałem się, że rusza polska edycja, od razu się zgłosiłem – opowiada Marcin.
Casting składał się z testu sprawnościowego i rozmowy z producentami. Po miesiącu Marcin został zaproszony do udziału w show. O tym, jak poradził sobie podczas nagrania, nie może mówić, ale nam zdradza, że tor przeszkód okazał się dla niego bardziej wymagający niż sobie to wyobrażał. - Trudność jest większa niż mi się wydawało. Jest tam tylko jedna próba. Wchodzisz na świeżo i w trakcie musisz sobie radzić z problemami. Trzeba analizować tę przeszkodę zanim się do niej podeszło. Mamy tylko jedno podejście i wiadomo, że jest stres, nad którym trzeba zapanować – mówi Marcin.
200 zawodników
W ciągu siedmiu tygodni widzowie „Ninja Warrior Polska” zobaczą zmagania dwustu zawodników, którzy pokonali tysiące kandydatów w wieloetapowych kwalifikacjach.
Tor eliminacyjny „Ninja Warrior Polska” ma sześć przeszkód:
1. Pięć kroków
2. Latający spodek
3. Ruchome monety
4. Koło zamachowe
5. Obręcze
6. Krzywa ściana
Dziesięciu uczestników, którzy pokonają tor eliminacyjny lub zajdą najdalej w jak najkrótszym czasie, trafi na tor półfinałowy, liczący pięć przeszkód:
1. Huśtawka z opon
2. Śmigło i lina
3. Ruchomy drążek
4. Aleja spodków
5. Przeprawa przez komin
Najważniejszym zadaniem, o którym marzy każdy uczestnik „Ninja Warrior”, jest wspięcie się na imponującą górę Midoriyama, czyli „zieloną górę”. Nagrodą główną jest 150 tysięcy złotych! Droga do wygranej jest jednak ekstremalnie wymagająca. Każdy poszczególny odcinek podzielony jest na dwa etapy: eliminacyjny i półfinałowy. Pierwszy wyłania najlepszą dziesiątkę, a drugi czwórkę zawodników, którzy ostatecznie wystąpią w wielkim finale. Zawsze liczy się to, jak daleko dany uczestnik zaszedł i w jakim czasie.
Jak poradzi sobie kaliszanin? Ninja Warrior Polska w każdy wtorek o 20:10 na antenie Polsatu. Emisja odcinka z udziałem kaliszanina zaplanowano na 8 października.
Agnieszka Gierz, Polsat.pl; fot. autor, archiwum prywatne M. Kulcenty
Napisz komentarz
Komentarze