Feralnego dnia mężczyzna źle się poczuł, dlatego wyszedł z pracy wcześniej. W drodze do domu miał dostać ataku padaczki, zemdleć, następnie odzyskać świadomość i dotrzeć do miejsca zamieszkania. Reszta zeznań – tych złożonych po zatrzymaniu i tych już przed sądem - jest rozbieżna.
Zwłoki 42-latki w domu
Kiedy we wrześniu ubiegłego roku policja zatrzymała mężczyznę ten przyznał się do kłótni z partnerką. Najpierw – jak odczytywał sędzia Dariusz Świeżyński – Mołdawianin zrobił jej awanturę w pracy z powodu braku lekarstw, które zażywał ze względu na chorobę. Kobieta po powrocie do domu poinformowała go, że chce się wyprowadzić, a powodem rozstania miały być emocjonalne problemy partnera i agresja mężczyzny. Ten w przeszłości leczył się psychiatrycznie, miał ataki epilepsji, wtedy też tracił świadomość.
Decyzja partnerki rozzłościła go, dlatego uderzył kobietę i wyszedł z domu; w tym samym budynku mieszkało około 30 osób, które przyjechały do Polski w celach zarobkowych. – O godzinie 8.00 rano ostrzeszowska policja została poinformowana o martwej 42-latce, jednej z mieszkanek domu. Kiedy na miejsce przyjechali funkcjonariusze obecni byli wszyscy lokatorzy z wyjątkiem partnera kobiety – informowała we wrześniu 2019 roku Agnieszka Szołdra, rzecznik prasowy tamtejszej policji. Ruszyła obława za mężczyzną. Poszukiwania podejrzewanego trwały kilka godzin. Mołdawianin został zatrzymany w Ostrzeszowie.
Nie przyznaje się do winy
W trakcie przesłuchania w prokuraturze mężczyzna nie przyznał się do zarzucanych mu czynów. – Złożył zeznania w obecności tłumacza przysięgłego - przypomina Maciej Meler, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Ostrowie Wielkopolskim.
Mołdawianin został osadzony w areszcie. Kilka miesięcy później prokuratura skierowała przeciwko niemu akt oskarżenia, a teraz 43-latek stanął przed sądem. - Oskarżam Adrei S. o to, że działając z zamiarem bezpośredniego pozbawienia życia Doriny P., zadał jej nożem dwa ciosy w plecy i w szyję, powodując wykrwawienie i doprowadzenie do śmierci – czytał fragment aktu oskarżenia prokurator Waldemar Franiak.
Mężczyzna przed sądem powtórzył, że jest niewinny i złożył wyjaśnienia. Jednak wersja wydarzeń, którą przedstawił teraz była znacznie prostsza od tej sprzed roku. Też mówił o złym samopoczuciu w dniu zabójstwa i o tym, że wyszedł wcześniej z pracy. - Kiedy Dorina wróciła nad ranem z pracy, zrobiła mi zastrzyk i podała tabletki. Zrobiłem dwie herbaty i wtedy doszło między nami do rozmowy. Powiedziałem, że nie daję rady pracować przez tyle godzin i pojadę do Czech do znajomego, u którego wcześniej pracowałem. Dorina nie chciała zmieniać pracy, więc umówiliśmy się, że do Mołdawii wrócimy na początku 2019 roku. W tym czasie od siebie odpoczniemy – zeznał przed sądem.
Kobieta miała pójść spać, a on się spakował i poszedł na przystanek, z którego miał odjeżdżać autobus do naszych południowych sąsiadów. Tam został zatrzymany przez policję.
Trzymała się za szyję, prosiła o pomoc
W tej sprawie jest sporo świadków. Obok współlokatorów Andrei S. oraz Doriny są także bracia kobiety. Pierwszego dnia wezwanych do sądu było sześć osób. Stawiła się jedna. - Tego dnia, kiedy nad ranem wracałem do domu widziałem na ławce siedzącego oskarżonego. Byłem u siebie w pokoju, kiedy po godzinie usłyszałem głosy na korytarzu - wspominał wrześniową sobotę 2018 Aleksandru L. - Kobieta wbiegła po schodach do mojej sąsiadki i obie zeszły na dół. Jedna z nich powiedziała mi później, że kiedy oskarżony wychodził z domu powiedział jej, żeby poszła do Doriny, bo źle się czuje. Ona zapukała do drzwi i usłyszała jej głos, że może wejść. Miała zobaczyć Dorinę trzymającą się za szyję i proszącą o wezwanie pogotowia. Powiedziano mi, że mąż ugodził swoją żonę nożem.
„Nie wiem, nie pamiętam”
Dowodami w sprawie, zabezpieczonymi m.in. w mieszkaniu, w którym doszło do morderstwa, są nóż oraz ubranie mężczyzny, które miał na sobie 22 września ubiegłego roku. Przedmioty zostały okazane w sądzie 43-latkowi. - Nie pamiętam tego nożna, może to jest jeden z używanych w kuchni - tłumaczył Andrei S. - Skąd wzięła się na ubraniu oskarżonego krew kobiety? – pytał sędzia Dariusz Świeżyński? - Nie wiem, nie widziałem żadnej krwi – odpowiedział.
Sam oskarżony sprawiał wrażenie nieobecnego, ze zdziwieniem reagował na odczytywane zeznania, które składał po zatrzymaniu. Twierdził, że nie wie, skąd taka wersja i że od początku nie może uwierzyć w śmierć kobiety, z którą był dwa lata. - Miała delikatne ciało i nigdy by jej nie skrzywdził, rozmawialiśmy ze sobą spokojnie, lubiliśmy żartować – mówił. –Chciałbym ją zobaczyć, bo nadal nie wierzę, że ona nie żyje.
Kiedy sędzia zapytał, skąd takie rozbieżności w zeznaniach oskarżonego ten tłumaczył się nieznajomością języka. – W trakcie prowadzonego przez prokuraturę śledztwa miałem tłumaczkę języka rosyjskiego, którą nie do końca rozumiałem – wyjaśnił. W sądzie towarzyszyła mu tłumaczka języka obowiązującego w Mołdawii.
Osierociła córkę
Mężczyźnie grozi dożywocie. W Mołdawii był na rencie inwalidzkiej. Wyjeżdżał do pracy do Czech i Rosji. W Polsce był pierwszy raz.
Zamordowana kobieta w rodzinnym kraju pracowała w piekarni. Razem wychowywali jej córkę.
43-latek z pierwszego związku ma dwoje nastoletnich dzieci.
AW, zdjęcia autor, KPP Ostrzeszów
Napisz komentarz
Komentarze