Proces toczy się za zamkniętymi drzwiami ze względu na dobro świadków, przede wszystkim kobiet, które pracowały u Aleksandry D. i Jarosława P. Według prokuratury to 14 pań, które w lokalu należącym do jednego z oskarżonych świadczyły usługi seksualne, a zarobkiem dzieliły się z parą prowadzącą biznes.– Tym dwojgu oskarżonym postawiono zarzut sutenerstwa, czyli czerpania korzyści z cudzego nierządu i prania brudnych pieniędzy – mówi Krzysztof Kowalewski, prokurator Prokuratury Okręgowej w Ostrowie Wielkopolskim. - Według naszych ustaleń jeden z oskarżonych miał wynajęty, a później nabyty na własność lokal, w którym inne osoby uprawiały prostytucję i ta osoba czerpała z tego korzyści majątkowe, a pieniądze pochodzące z tego przestępstwa były inwestowane w różny sposób, co według prokuratury wypełnia znamiona prania brudnych pieniędzy.
Stawki za usługi seksualne wahały się od 100 do 300 złotych. Połowa utargu miała trafiać do właścicieli domu publicznego. W sumie uzbierało się ponad pół miliona złotych. I tę kwotę zainwestowali m.in. w lokal, w którym przez blisko cztery lata kwitł seksbiznes.
Razem z 27-latką i 33-latkiem, przed sądem stanął jeszcze Konrad K. - Nadto spośród tej dwójki jedna osoba ma zarzut o wyłudzenie kredytów i ta trzecia osoba była pomocnikiem do jego wyłudzenia – dodaje prokurator.
Dwojgu głównych oskarżonych – Aleksandrze D. i Jarosławowi P. - grozi do 10 lat pozbawienia wolności. Kiedy wspólników zamknięto żadne z nich nie przyznawało się do winy. W trakcie śledztwa mężczyzna zmienił zdanie.
AW, zdjęcia autor
Napisz komentarz
Komentarze