Przewidywanie aury było wróżbą gospodarską. Okres Bożego Narodzenia to czas przesilenia zimowego, czas kończenia się jednego roku obrzędowego i rozpoczynania nowego. A wszystko, co nowe ciekawi, więc próbowano odpowiedzieć sobie na pytanie, jakie to nowe - nadchodzące będzie? Także jaka będzie pogoda, co w przypadku gospodarzy, którzy nie mogli korzystać z obliczeń meteorologicznych, jak my było wyjątkowo ważne i pozwalało planować prace w polu i przewidywać zbiory. Dlatego obserwowano czas od Wigilii do Trzech Króli – to dokładnie dwanaście dni i każdy z nich odpowiada jednemu z miesięcy nadchodzącego nowego roku. Pogoda w każdym kolejnym dniu w tym okresie miała zwiastować pogodę poszczególnych miesięcy.
Wróżono też z łupinek cebuli – rozkładało się ich dwanaście i przez następnych dwanaście dni obserwowało, co z tymi łupinkami się dzieje. Jeśli zwilgotniały, zbrązowiała to oznaczało, że ten miesiąc, któremu była przypisana dana łupinka będzie obfitować w deszcz – wyjaśnia Wojciech Zjawiony, etnograf z Muzeum Okręgowego Ziemi Kaliskiej. - Inną wróżbą, traktowaną bardzo poważnie, było obserwowanie nieba. Gospodarz w wieczór wigilijny wychodził na zewnątrz i obserwował, jak ono wygląda. Jeśli było dużo chmur oznaczało to, że nadchodzący rok będzie obfitować w mleko, jeśli było dużo gwiazd to znaczyło, że będzie obfitować w jajka. Czy to się sprawdzało nie wiadomo, ale wróżby gospodarskie były istotnym elementem rocznych zwyczajów.
Wojciech Zjawiony, etnograf
Nieprzypadkowo właśnie w okresie świąt Bożego Narodzenia, które wpisały się w kalendarz przedchrześcijańskich kalendarzowych obrzędów. Nasi przodkowie wierzyli, że w tym czasie na ziemię przebywają dusze zmarłych, a one mają kontakt ze światem nieznanym, światem duchów, które widzą więcej i które mogą nam zdradzić to, co nieznane.
AW, fot. pixabay.com
Napisz komentarz
Komentarze