Zarobek był spory, bo ginekolog, wcielając swój biznes w życie, zarobić miał prawie pół miliona złotych. Lekarz, według ustaleń, prokuratury pobierał opłaty od pacjentek, które odwiedzały jego gabinet, a później za te same usługi otrzymywał świadczenia z Narodowego Funduszu Zdrowia. I wszystko szło tak jak sobie wymyślił, przez siedem lat. Sprawa jednak wyszła na jaw po skardze na ginekologa jednej z pacjentek, której medyk nie wykonał obiecanych badań. - Jak wykazało śledztwo, lekarz potrafił wpisać w raport nawet 100 usług medycznych, które miał wykonywać jednego dnia w dwóch miejscach – wyjaśnia Maciej Meler, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Ostrowie Wielkopolskim. - Poświadczał nieprawdę w dokumentacji medycznej, wykazując w niej udzielanie świadczeń medycznych w ramach umów zawartych z NFZ, których w rzeczywistości nie udzielił, względnie udzielając je, pobierał zapłatę za te świadczenia, które miały być opłacane z Funduszu.
W sumie sprawa dotyczy 1347 pań. Ginekolog usłyszał zarzut oszustwa. Jednak na tym nie koniec. Jak ustalili śledczy 51-latek próbował też nakłaniać swoje pacjentki do składania fałszywych zeznań świadczących na jego korzyść. A to też jest karalne. Ginekolog może spędzić w więzieniu nawet 10 lat.
AW, fot. pixabay.com
Napisz komentarz
Komentarze