Minimalny skład każdej komisji to 5 osób. I w zależności od wielkości obwodu można go powiększać. - Komisje mamy powołane w tym zakresie, w którym udało się to zrobić. Jednak nie wszystkie udało nam się powołać – nie ukrywa Agnieszka Jakubowska, dyrektor Państwowej Komisji Wyborczej Delegatura w Kaliszu. - Mamy 470 obwodów i w nich udało się powołać 137 komisji, a 333 jest niepowołanych. W samym Kaliszu mamy 56 obwodów i powołane zostały 4 komisje obwodowe.
Komisarz wyborczy czas na to, by powołać komisje miał do 20 kwietnia br. Aktualnie, chociaż wybory mogą odbyć się w każdej chwili i formie, nie ma wytycznych odnośnie dalszych kroków związanych z obsadzaniem stanowisk w obwodach, w których nie udało się skompletować składu komisji.
Nie wiadomo też, czy jeśli wybory się odbędą, a komisje nie zostaną utworzone to te, które istnieją przejmą ich pracę i na czym ta w ogóle będzie polegała. – Zainteresowania pracą w komisjach wyborczych nie ma. Ugrupowania polityczne czas do zgłaszania swoich kandydatów miały do 10 kwietnia tego roku, termin przesunięto do 16 kwietnia, ale i tak nie udało się uzupełnić braków – dodaje Agnieszka Jakubowska. – Dodatkowo zgłaszają się pojedyncze osoby samodzielnie, ale to kropla w morzu potrzeb. I w porównaniu z poprzednimi wyborami zainteresowanie jest zdecydowanie mniejsze. Równocześnie pojedyncze osoby rezygnują, a argumentują to stanem epidemiologicznym.
Praca w komisji to czuwanie nad odpowiednim przebiegiem wyborów – wydawanie kart zgodnie z listą mieszkańców podporządkowaną danemu okręgowi, a już po zakończeniu głosowania liczenie głosów. W zależności od pełnionej funkcji w komisji można zarobić od 350 złotych do 500 złotych. W razie dwóch tur to dodatkowy zastrzyk nawet 1000 złotych, ale jak na razie nie wiadomo, jak podczas zbliżających się wyborów prezydenckich praca takich komisji miałaby wyglądać, na czym polegać i czy np. głosy nie będą liczone w zupełnie inny sposób niż od czasów pierwszych wolnych wyborów w powojennej Polsce.
AW, zdjęcie arch.
Napisz komentarz
Komentarze