Książka pokazuje proces powstawania i funkcjonowania parlamentu w odrodzonej po zaborach Polsce. Wydana została przez Złotnickiego, pod redakcją profesorów Henryka Mościckiego i Włodzimierza Dzwonkowskiego. Wśród zebranej makulatury odnalazł ją Łukasz Werbiński, kierownik sortowni i kompostowni w Zakładzie Unieszkodliwiania Odpadów Komunalnych "Orli Staw".
„Szkoda wyrzucić”
Któż z nas nie zna tego dylematu? Mają go również niekiedy pracownicy sortowni śmieci w „Orlim Stawie”. Jest tam specjalna półka, na którą odkłada się wyjątkowe przedmioty znalezione w stertach setek tysięcy naszych śmieci. Dla swoich właścicieli straciły wartość i trafiły do kosza, ale na taśmie w sortowni zwróciły czyjąś uwagę na tyle, że postanowiono je ocalić od zagłady. - Każdy ma w sobie coś z chomika i jeśli takie ciekawe rzeczy się znajdują, to panowie, którzy tutaj pracują, czasami sobie coś przyniosą. I w ten sposób tworzy się, można powiedzieć system „przydasiów” i mini muzeum. Staramy się to minimalizować ze względu na to, że gdybyśmy wszystko zbierali, to byśmy się nie odkopali – śmieje się Piotr Szewczyk, zastępca dyrektora Zakładu „Orli Staw”.
Najwięcej uratowanych przedmiotów związanych jest z okresem PRL-u. - Mamy stary aparat radziecki, z czasów słusznie minionego systemu. Format 6 na 6. Mamy również niezbędnik harcerski: łyżkę, nóż, widelec. Służył na pewno niejednemu pokoleniu harcerzy. I to jest typowy przykład „zero waste” ( zero odpadów, zero marnowania przyp. aut.). Z czymś takim mogły cztery pokolenia przeżyć i nikt tego nie wrzucił, bo było zbyt cenne. W epoce jednorazowych łyżeczek, widelczyków, coś takiego każdy powinien nosić przy sobie – opowiada nam Piotr Szewczyk.
W ostatniej chwili przed zniszczeniem, a na dzień przed studniówką, pracownicy „Orlego Stawu” ratowali także wart 1000 złotych gorset. Element sukni wieczorowej został dla żartu wyrzucony na śmieci przez brata przyszłej maturzystki. Gorset udało się uratować w ostatniej chwili, podobnie jak najnowszej generacji telefon komórkowy. Żeby go odnaleźć mężczyzna i pracownicy zakładu przekopali całą stertę śmieci. Zdarzyły się też poszukiwania domniemanego narzędzia zbrodni. - Był u nas oficer policji, który poszukiwał noża użytego w przestępstwie. Oczywiście także wybieramy ze śmieci noże, ale okazało się, że było ich tak dużo, że trudno było zidentyfikować ten właściwy, który pasowałby do konkretnego czynu, konkretnej zbrodni – wspomina dyrektor „Orlego Stawu”.
Ocalono też milicyjną czapkę. Jest też mała kolekcja broni… - Gdyby ktoś nas napadł, to jesteśmy uzbrojeni – żartuje szef „Orlego Stawu”. Pracownicy sortowni znajdują również dawne fotografie rodzinne. Dla potomków byłaby to cenna pamiątka.
Cenne książki, dokumenty, koperty
Sporo miejsca na specjalnej półce skarbów zajmują książki. Kilka lat temu znaleziono tu wyjątkową pozycję: „Ziemia i morza, czyli opis fizyki kuli ziemskiej” Ludwika Figuera. Pochodząca z 1873 r. książka, opatrzona była pieczęcią imienną z napisem „Księgozbiór Alfonsa Parczewskiego” . Książka wiedzie teraz drugie życie w kaliskiej Książnicy Pedagogicznej.
Zdarza się również, że do śmieci przez przypadek trafia coś cennego… - Kiedyś zadzwoniono do nas z jednej bodajże kaliskiej restauracji, że koperta z pieniędzmi trafiła niechcąco do kosza. Był również pewien pan, który wyrzucił ważne dokumenty i próbował ich tutaj nerwowo odszukać. Nie pamiętam już, jak to się skończyło, ale na tę ilość śmieci, którą przyjmujemy, podejrzewam, że nie było happy endu– mówi nam Piotr Szyszkiewicz, specjalista ds. edukacji i informacji Zakładu „Orli Staw”.
MIK, AG, fot. Piotr Szyszkiewicz, AG
Napisz komentarz
Komentarze