Decyzji sądu nie rozumieją mieszkańcy Czartek w gminie Żelazków. – Policja zapewniała, że będzie tych mężczyzn trzymać, tymczasem wyszli na wolność, wrócili na teren gospodarstwa i zabrali swój samochód. Boimy się – mówi czytelniczka naszego portalu, mieszkająca w tej miejscowości. – Nie wiemy, co jest w beczkach i czy ktoś tego pilnuje. Wyjdziemy na ulice, będziemy protestować – zapowiada kobieta.
Przypomnijmy, że 29 czerwca policja wkroczyła na teren jednego z gospodarstw, gdzie właśnie trwał przeładunek beczek. Zatrzymano trzy osoby: mężczyzn, którzy jakiś czas temu wynajęli nieruchomość oraz kierowcę tira, a także zabezpieczono 107 beczek 200-litrowych i 45 beczek 1000-litrowych.
Na miejsce wezwano strażaków, w tym specjalistyczną grupę chemiczną oraz przedstawicieli Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Poznaniu, którzy pobrali próbki substancji do badań. Wstępnie wiadomo, że nie jest ona żrąca, ale badania ciągle trwają. – Od ich wyników będą zależały dalsze działania w tej sprawie – wyjaśnia asp. Anna Jaworska-Wojnicz, rzecznik prasowy kaliskiej policji.
Na razie mężczyźni w wieku 37 i 40 lat, mieszkańcy województwa dolnośląskiego usłyszeli zarzut związany z niewłaściwym składowaniem beczek, co stwarzało zagrożenie dla środowiska; przestępstwo to zagrożone jest karą do lat 5 więzienia. – Sąd nie uwzględnił wniosku policji i prokuratury o zastosowanie wobec mężczyzn tymczasowego aresztu, dlatego zostali oni zwolnieni. Mogli wrócić na teren gospodarstwa i zabrać swój samochód. Same beczki zostały zabezpieczone i są cały czas pilnowane – dodaje rzeczniczka policji w odpowiedzi na obawy mieszkańców.
MIK, fot arch.
Napisz komentarz
Komentarze