22-letni Maćczak zasilił KKS latem, jako wicekról strzelców grupy 1 trzeciej ligi. W sezonie 2019/2020 w 19 meczach do siatki rywali trafił 17 razy. Oczekiwano więc, że w ekipie beniaminka drugiej ligi szybko wypełni lukę po odejściu Mateusza Żebrowskiego do Arki Gdynia. Przekonał się jednak, że zastąpić najlepszego strzelca kaliskiej drużyny z ubiegłej kampanii nie jest łatwo. Choć w meczach pucharowych, a następnie ligowych mocno pracował w ofensywie, imponując umiejętnością zastawienia się i przytrzymania futbolówki, to jedyne, czego mu brakowało to liczb. Na szczęście przełamanie nadeszło w minioną sobotę. Gol strzelony Garbarni Kraków pozwolił niebiesko-biało-zielonym objąć prowadzenie, ale ostatecznie skończyło się porażką 1:2.
– Czekałem na to przełamanie, dobrze, że przyszło, ale szkoda, że w takich okolicznościach. Na pewno dużo lepiej by smakowało, gdybyśmy wywalczyli na swoim terenie trzy punkty i cieszyli się ze zwycięstwa. A tak naprawdę ta bramka nic nie dała, jest tylko dodatkiem do wyniku – mówił nam Bartłomiej Maćczak po spotkaniu z Garbarnią.
Napastnik KKS-u liczy jednak, że w kolejnych spotkaniach jego zespół zagra skuteczniej i wróci na zwycięską ścieżkę. – To, co stwarzamy z przodu, to trzeba zamieniać na bramki, a w obronie musimy być jeszcze lepiej skonsolidowani. Drużyny w tej lidze są wyrachowane, doświadczone i potrafią każdą naszą niefrasobliwość zamienić w pożytek dla siebie. Tak jak w sobotę, gdy nie wykorzystaliśmy kilku sytuacji, a rywale strzelili w drugiej połowie bramki i dowieźli zwycięstwo. Żałujemy tego meczu, bo powinniśmy dobić przeciwnika już w pierwszej połowie, a poza tym grając przed własną publicznością wygrywanie jest obowiązkiem – podkreśla Bartłomiej Maćczak.
Michał Sobczak
Napisz komentarz
Komentarze