Po udanej inauguracji i wygranej 3:0 w Pile można było oczekiwać, że w domowym starciu z BKS-em kaliszanki też powalczą o punkty. O sobotnim meczu w hali Arena muszą jednak jak najszybciej zapomnieć. Na kaliskim parkiecie, poza początkiem spotkania, dominowały bowiem bielszczanki. – Pierwsza część pierwszego seta to była taka gra, jaką – mam nadzieję – będziemy prezentować w tym sezonie. W dalszej części meczu to już jednak nie był ten zespół, który widzę codziennie na treningach. Jako kapitan mówię to z pełną świadomością. Tę porażkę biorę też trochę na swoje barki, bo moje błędne wybory i niedokładne rozegranie w ważnych momentach zadecydowały o tym, że ten pierwszy set nam przepadł. Otrzymałyśmy cios, po którym długo się otrząsałyśmy. Próbowałyśmy się podnieść, walczyć dalej, ale gra Bielska była po prostu bardzo dobra, i w obronie, i w ataku. Jeśli chodzi o nas, to na pewno to nie był zespół, który kibice będą oglądać w tym sezonie – przekonuje Ewelina Polak.
Dla podopiecznych Jacka Pasińskiego sobotni pojedynek z BKS-em był pierwszym w tym sezonie przed własną publicznością. – Bardzo chciałyśmy wygrać, walczyłyśmy o to zwycięstwo. Czy wpływ na przebieg spotkania miała presja pierwszego meczu u siebie, czy też późna pora? Można szukać dużo wymówek, ale wiem jedno, że nie grałyśmy tego, co chcemy prezentować kibicom. Tydzień temu w Pile wykazywałyśmy się jeszcze większą wolą walki. Teraz były piłki do wzięcia, a wpadały nam w pole bez reakcji. To nie jest powód do dumy. Ja sama, jako jedna z najbardziej doświadczonych w drużynie zawodniczek, powinnam w wielu sytuacjach zachować się lepiej – twierdzi kapitan MKS-u.
Z sobotniej porażki kaliszanki muszą szybko wyciągnąć wnioski, bo już w piątek czeka je wyjazdowe starcie z faworyzowanym ŁKS-em Commercecon Łódź. – Zawsze jest taka zasada, aby bić mistrza, a ŁKS w ostatnich latach pokazuje, że jest na topie. Tego faktu nie zmienia to, że pierwszy mecz mu nie poszedł, bo widziałyśmy, jak dobrze gra Bielsko i nie ma co się dziwić, że łodzianki uległy tej drużynie na inaugurację. Jutro jest nowy dzień, więc przygotowujemy się do kolejnego meczu, jak do każdego innego. Powiedziałyśmy sobie, że mamy jeszcze 20 spotkań do końca fazy zasadniczej i już więcej – mam nadzieję – takich meczów w naszym wykonaniu, jak w sobotę, kibice już nie zobaczą – oznajmia podstawowa rozgrywająca ekipy znad Prosny.
Pierwsza seria spotkań Tauron Ligi pokazała, że nie sposób jest wskazać murowanych kandydatów do pozycji medalowych. A najlepszym tego przykładem były domowe porażki łódzkich zespołów oraz przegrana Chemika Police. – Czytając artykuły opisujące zespoły, w których przydzielano im już miejsca, pierwszą myśl miałam taką, że jeszcze się zdziwicie. No i trochę wykrakałam, bo pierwsza kolejka przyniosła naprawdę dużą garść niespodzianek. Myślę, że bukmacherzy mogli się obłowić. Te pierwsze mecze pokazują, że nie można jeszcze nikomu wieszać medali, bo w tym roku, dość ciężkim, w którym treningi są inne, nie są pełne hale i nie przypomina on sezonów, do których się przyzwyczaiłyśmy, jestem przekonana, że takich niespodzianek będzie jeszcze wiele – uważa Ewelina Polak.
Michał Sobczak
Napisz komentarz
Komentarze