Dziennikarka – wiele lat temu debiutowała na ekranach widzów telewizji kaliskiej, więc dla wielu z nas jest koleżanką z biurka obok lub spotykaną na newsach. I także już po pracy, kiedy drzwi redakcji się zamykały, a my bez względu na miejsce pracy jednoczyliśmy siły, by debatować o świecie.
Ostatnie lata Karina spędziła na ratuszowych korytarzach. Rezygnując z pracy dziennikarza, zajęła miejsce po drugiej stronie i została rzecznikiem prasowym kaliskiego magistratu. I chociaż każdy z nas miał już inne zadania to przyjaźń została. I pasja do pracy.
Jedną z większych miłości Kariny był sport. Kiedy kończyła pracę za biurkiem zakładała wygodny strój, brała do ręki aparat i biegła na wyścig, maraton, mecz – piłka nożna, piłka ręczna, siatkówka. Każdej z dyscyplin poświęcała się w pełni i każdemu sportowcowi w barwach kaliskich klubów kibicowała z takim samym oddaniem.
Z równym zaangażowaniem, co Karina za swoich ukochanych sportowców oni i my – dziennikarze, trzymaliśmy kciuki za walkę, którą zaczęła toczyć trzy lata temu. Diagnoza była szokiem, ale dzięki samej Karinie wiedzieliśmy, że nie można się załamywać i trzeba podjąć wyzwanie. Kolejne konsultacje lekarskie, kolejne terapie, chemie i leki osłabiały organizm równocześnie, dając jakby nowy zastrzyk sił psychicznych. Mocą, jaką miała w sobie walcząc z nowotworem, dzieliła się z nami, a przede wszystkim innymi chorymi pokazując, że nadzieję trzeba mieć do końca.
Kiedy w ubiegłym tygodniu trafiła do szpitala, tak jak wiele razy wcześniej wierzyliśmy, że za moment ponownie wrzuci zdjęcie na facebooka i napisze, że już wraca do domu, że pije kawę na balkonie lub ogląda mecz. I że tę bitwę wygrała. Wróg okazał się silniejszy.
Dziś rano otrzymaliśmy informację, że Karina Zachara zmarła. Odeszła wojowniczka, która zarażała nas optymizmem w krytycznej sytuacji, czarowała spokojem i zadziwiała wiarą. Dziękujemy, że mogliśmy Cię znać i że w ostatnich latach dałaś nam wielką lekcję czerpania z każdej chwili i radości z życia.
Chociaż teraz zostawiasz nas ze łzami, smutkiem i pustką.
Mariuszu, Ado, Kubo, myślami jesteśmy z Wami.
AW, fot. Marzena Grygielska
Napisz komentarz
Komentarze