2 tygodnie temu Sąd Rodzinny w Pleszewie wstrzymał się od wydania decyzji, która rodzina będzie pełnić pieczę zastępczą nad pięciomiesięcznym chłopcem, który w grudniu ub.r. przyszedł na świat w kaliskim szpitalu. Ubiegały się o nią dwie rodziny: Niełacnych z Ostrzeszowa, którzy wychowują już braci Mikołaja, zgodnie z prawem mają pierwszeństwo do jego adopcji i taką chęć wyrazili, a także rodzina T. z Pleszewa, do której dziecko - w nie do końca jasnych okolicznościach, które wyjaśnia kaliska prokuratura – trafiło zaraz po urodzeniu.
Sąd Rodzinny czekał na opinię Rodzinnego Ośrodka Diagnostyczno – Konsultacyjnego w Koninie, która miała być wiążąca. Odczytano ją podczas poniedziałkowej rozprawy, która trwała aż 7 godzin. Opinia okazała się przychylna dla Katarzyny i Mirosława Niełacnych. Wezwani do sądu biegli podtrzymali wczoraj pisemną opinię w tej sprawie. Za przyznaniem dziecka rodzinie, u której wychowują się jego starsi biologiczni bracia opowiedział się również Rzecznik Praw Dziecka, którego doradca uczestniczył w rozprawie. Podobne zdanie miała Prokuratura Rejonowa w Pleszewie oraz fundacja „Zerwane Więzi”. Sąd Rodzinny uznał jednak, że dziecko pozostanie u rodziny T. wskazanej przez rodziców biologicznych. Sprawa o pieczę zastępczą odbywała się za zamkniętymi drzwiami.
Małżeństwo Niełacnych z Ostrzeszowa wywchowuje już dwóch braci Mikołaja. Mimo to sąd uznał w poniedziałek, że póki co chłopiec zostanie u rodziny T. z Pleszewa. - Kiedy dziecko się urodziło mieliśmy pierwszeństwo przy adopcji, ponieważ wychowujemy jego starszych braci i kilka miesięcy wcześniej informowaliśmy Ośrodek Adopcyjny, że chcemy adoptować kolejne dziecko – powiedział po rozprawie Mirosław Niełacny. – Dziś się okazało, że mimo podejrzeń prokuratury co do prawidłowości przy przekazaniu dziecka drugiej rodzinie oraz pozytywnych dla nas opinii wielu instytucji, sąd uznał, że chłopiec pozostanie u rodziny, którą wskazali rodzice biologiczni. Ich opinia dla sądu była najważniejsza. Mówili, że są dla nas nieprzychylni, ponieważ nasłaliśmy na nich media i chcą, by dziecko było z państwem T. My jesteśmy przekonani, że rodzeństwo powinno wychowywać się razem. Okazuje się, że nie. Zjawisko płatnej adopcji będzie występowało, jeśli będzie na to przyzwolenie. Prawo jest po stronie osób, które czerpią korzyści z adopcji, a nie po stronie dzieci – stwierdził.
Po wyjściu z sali rozpraw rodzina Niełacnych była też zbulwersowana zachowaniem prokuratora, który uczestniczył w sprawie. - Kiedy po 4 godzinach przesłuchań sąd zapytał pana prokuratora, na jakim etapie jest postępowanie ten musiał wyjść z sali, by zadzwonić i zapytać. Państwo T. do teraz nie byli przesłuchani. Ja byłem przesłuchany dwa razy, żona raz, a to my składaliśmy zawiadomienie. To było w grudniu. Jest kwiecień. To ośmiesza nas i całą tę sytuację – stwierdził Mirosław Niełacny. Jego żona decyzji sądu nie była wstanie skomentować. Zastanawiała się jedynie, co powie w domu dzieciom, które od kilki miesięcy czekają na brata. Obecna w sądzie Bożena Łojko z fundacji „Zerwane Więzi” zapowiedziała apelację. - Nie rozumiem postanowienia. Według prawa adopcja ze wskazaniem cechuje się tym, że dwie rodziny znają siebie doskonale. Tutaj rodzina biologiczna i rodzina T. się nie znały, co poświadczyła pani, do której trafił po urodzeniu chłopiec, więc już mamy przeciwwskazania do adopcji ze wskazaniem – mówiła Bożena Łojko. – Jak Fundacja będziemy podejmować kroki podważające te postanowienie. Będę osobiście kontaktować się z Rzecznikiem Praw Dziecka i zasięgać u niego opinii oraz u poseł Kochan.
Magdalena Kochan, posłanka Platformy Obywatelskiej od kilku lat stara się o zmianę prawa dotyczącego adopcji ze wskazaniem. Według danych właśnie przy wówczas najczęściej rodzice starający się o dziecko płacą matkom chcącym zrzec się praw do noworodka oraz pośrednikom.
Rodzina T. nie chciała sprawy komentować, podobnie jak ich pełnomocniczki.
AW, zdjęcia autor
Napisz komentarz
Komentarze