- Ścieki sanitarne podlegają całkowitemu oczyszczeniu poprzez oczyszczalnie ścieków i wracają do środowiska już oczyszczone – mówi Artur Mielczarek, dyrektor ds. eksploatacji PWiK w Kaliszu.
To tyle w teorii, w praktyce proces oczyszczania dosłownie blokowany jest w taki właśnie sposób. Co to jest? Wszystko to, co kaliszanie wrzucają do sedesów i umywalek, a co nigdy nie powinno tam trafić.
Przyjęło się, że do kanalizacji wrzuca się praktycznie wszystko. To są jakieś odpadki po jedzeniu, kawałki jakieś ze sprzątania, chusteczki, czasami jakieś zużyte ścierki, zdarzają się niestety pieluszki jednorazowe - te rzeczy trafiają do kanalizacji i absolutnie nie powinno to mieć miejsca – wyjaśnia Artur Mielczarek, dyrektor ds. eksploatacji PWiK w Kaliszu.
W przepompowni ścieków Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji w Kaliszu pracuje sześć potężnych pomp, które nieczystości z miasta pompują do oczyszczalni ścieków w Kucharach. Ale nawet pompy o tak dużej mocy w końcu stanął pod naporem śmieci, które wyrzucane są do kanalizacji. A to oznacza awarie, przerwy w działaniu całego systemu, niepotrzebne koszty. Konsekwencje takiego pozbywania się odpadów to nie tylko problem spółki, bo bardzo często system kanalizacji zapycha się nie tu na pompach, ale jeszcze w naszym bloku czy domu.
Te wszystkie rzeczy się osadzają i zatykają kanalizację. Jak zatykają to powstają zatory, podtopienia kanalizacji, czyli sami sobie powodujemy, że gdzieś te ścieki mogą wybić. To nie są ani przyjemne, ani miłe rzeczy – mówi dyrektor Mielczarek.
A jeśli kanalizacja zapcha się nie w przepompowni tylko bliżej naszego mieszkania to my mamy śmierdzący problem i niepotrzebne koszty. Śmieci w kanalizacji to też zagrożenie epidemiczne, bo sprzyjają one rozwojowi populacji szczurów, a tych nikt nie chce przecież w swoim sąsiedztwie.
Napisz komentarz
Komentarze