Nie tylko wśród duchownych. Także wśród osób świeckich, byłych więźniów obozu. Tych również zostało niewielu. Dziś w nabożeństwie uczestniczył zaledwie jeden z nich. Eugeniusz Bądzyński z Zielonki pod Warszawą. Do Dachau trafił jako nastolatek. Jak powiedział, razem z czterema tysiącami innych mieszkańców swojej miejscowości. Ich wywiezienie było zemstą za Powstanie Warszawskie. Tak jak inni obozowicze, wiedział, że księża zawierzyli się opiece św. Józefa Kaliskiego i też wierzy, że życie zawdzięcza temu świętemu. Dlatego w rocznicę wyzwolenia obozu przyjeżdża do Kalisza dziękować za cud.
- W dniu wyzwolenia podszedł do mnie kolega z i powiedział, że jesteśmy wolni – przypomina Eugeniusz Bądzyński, więzień Dachau nr 106 535. – Byłem tak słaby, że nie miałem siły biec i witać żołnierzy amerykańskich. Pamiętam tylko, że pomyślałem jak to dobrze, że jutro nie idziemy do pracy.
Wśród duchownych uwięzionych w Dachau było wielu księży z Diecezji Włocławskiej, do której wówczas należał także Kalisz. Dlatego wstawiennictwo do św. Józefa, którego kaliski obraz słynął z cudów, było naturalnym wyborem. Kaliskie Sanktuarium jest najstarszym poświęconym temu właśnie świętemu. Drugie znajduje się w Montrealu w Kanadzie.
- Kalisz jest miejscem gdzie modlimy się za rodzinę, za życie. Jest też miejscem, które było najwcześniej koronowane. Koronacja papieska miała miejsce pod koniec XVIII wieku - ks. Sławomir Kęszka, archiwista Diecezji Kaliskiej.
Ranga tego miejsca jest niezwykła. Świadczą o tym wota wdzięczności, które zostawili wysłuchani przez św. Józefa. Na żadnym z nich nie ma nazwiska, ktoś chce być anonimowy lub wymienia się tylko z imienia. Te wota są wyrazem pewnej więzi, podziękowania Panu Bogu, podziękowania św. Józefowi, ale nie ma tutaj podkreślenia własnej osoby – wyjaśnia ks. Sławomir Kęszka, który w diecezji kaliskiej zajmuje się archiwami.
Księżą, świadomi nadchodzącej śmierci, 22 kwietnia 1945 roku zawierzyli swe życie św. Józefowi. Przysięgli, że jeśli wyjdą cało z niemieckiej niewoli będą głosić świadectwo wiary i siły modlitwy. Ocalenie przyszło 29 kwietnia o godzinie 18.00. Niemcy zaplanowali, że zabiją wszystkich więźniów 4 godziny później. Nie zdążyli. - W obliczu śmiertelnego zagrożenia więźniowie przypuścili modlitewny szturm do Boga błagając za przyczyną św. Józefa o ocalenie - mówił arcybiskup Józef Kowalczyk, Arcybiskup Senior Archidiecezji Gnieźnieńskiej. - Możemy sobie wyobrazić ich stan ducha, ich świadomość chwili, w której się znajdowali. Wierzyli, że ten, który uratował Jezusa w chwili śmierci potrafi również im wyprosić ocalenie.
W czasie II wojny światowej do obozu w Dachau trafiło ponad 200 tysięcy duchownych różnych narodowości. Wśród nich 1786 Polaków. Wyzwolenia doczekało 874. Rok po ocaleniu, zgodnie z danym sobie i Bogu przyrzeczeniem, przyjechali do Kalisza.
- Jako świadkowie obozowych dni, uczyli jak w chwilach próby, w ogniu może doświadczyć się zło. I jak wśród zakłamania można zachować wiarę w Boga, prawdę w sens uczciwego życia – przypominał świadectwo wiary ocalałych ks. bp. Edward Janiak, Biskup Diecezji Kaliskiej. - Najstarsi mieszkańcy Kalisza pamiętają ich pierwszy przyjazd. Z dworca, do Sanktuarium, szli na kolanach dziękując w ten sposób św. Józefowi i dając świadectwo zwycięstwa, bo zawierzyli w cud za sprawą św. Józefa
Przez wiele lat, w rocznice wyzwolenia obozu w Dachau, do Kalisza przyjeżdżał również Karol Wojtyła. Przed cudownym obrazem modlił się także w 1997 już jako Jan Paweł II w czasie jednej ze swoich pielgrzymek do kraju. Od wielu lat 29 kwietnia obchodzony jest jako Dzień Męczeństwa Duchowieństwa Polskiego. Księża w czasie nabożeństwa ponawiają akt zawierzenia świętemu Józefowi Kaliskiemu. Dziś tekst odczytał ks. Tadeusz Kosecki, który jako małe dziecko trafił do obozu w Stutthof. W podziemiach bazyliki św. Józefa znajduje się Kaplica Męczeństwa i Wdzięczności Księży Dachauowczyków ufundowana przez byłych więźniów, w której można zobaczyć pamiątki związane z życiem obozowym.
AW, zdjęcia autor, Andrzej Gierosz
Napisz komentarz
Komentarze