sobota, 12 października 2024 09:27
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Wylew pozostawił po sobie spustoszenie. Pomóżmy Laurze odzyskać sprawność WIDEO

Nic nie zapowiadało tej tragedii. Wszystkie wyniki badań w czasie ciąży były książkowe, a Laurka urodziła się w pełni zdrowa. Rodzice codziennie wpatrywali się w córeczkę, zachwycając się każdą chwilą. 25 dni – tyle czasu trwało szczęście. Potem śmierć wyciągnęła ręce po ich ukochane dziecko…
Wylew pozostawił po sobie spustoszenie. Pomóżmy Laurze odzyskać sprawność WIDEO

Laura Jarzębska z Piotrowa pod Kaliszem to 3-letnia dziewczynka. Pomimo tego jak dużo cierpienia musiała znieść w tak krótkim swoim życiu jest bardzo pogodna. Od samego początku jednak, nic nie wskazywało, że to wszystko będzie tak wyglądało. Laura była dzieckiem, które w ogole nie płakało. Aż do pewnego dnia, w którym dziewczynka, w 25 dobie zycia nagle zaczęła krzyczeć. Rodzice myśleli wówczas, że po prostu zaczynają się kolki. Jednak zaraz pojawiła się gorączka, więc natychmiast pojechali do pediatry. Tam padła decyzja, żeby jechać do szpitala. 

- Warto pamiętać, że to był ten szalony czas covidowy, gdzie pojechanie do szpitala wiązało się z pewnym ryzykiem i szeregiem procedur, które były inne niż obecnie – mówi Kinga Jarzębska, mama Laury

Laura została przyjęta do szpitala na oddział pediatryczny. 

- Najważniejsze na tym etapie szpitalnym jest to, że nie zostało wykonane USG przezciemiączkowe, gdzie w momencie jak noworodek trafia do szpitala to jest procedura. Laurka miała wykonaną morfologię. Z morfologii wynikało, że ma niedokrwistość. Już teraz wiem i to taka przestroga dla rodziców, że jeżeli wychodzi niedokrwistość w morfologii u noworodka, to znaczy że krew gdzieś uchodzi. Pani lekarka na to nie zwróciła uwagi. Pani doktor cały czas twierdziła, że ja miałam anemię w ciąży co jest nieprawdą. Badania były powtórzone dwukrotnie bądź trzykrotnie. Pani doktor przychodziła do nas i obserwowała Laurę, powiedziała że nie wie co jest dziecku i prawdopodobnie rano wyjdziemy do domu. Wieczorem powiedziała, żebym wykąpała Laurę, a ona ją poobserwuje. Tak też zrobiłam.  Położyłam ją do łóżeczka, wykąpałam siebie i na szczęście nie poszłam spać, bo finał tej historii mógłby być inny. Laurka jak już była w łóżeczku zaczęła nienaturalnie przekręcać główkę na bok. Tak nienaturalnie, że zaczęłam krzyczeć z rozpaczy, bo wiedziałam że coś się dzieje. Pani doktor przybiegła i już wiedziała. I natychmiast po tych kilku godzinach zleciła USG przezciemiączkowe – relacjonuje mama Laury

Co powinno być podstawą. W badaniu wyszło, że w mózgu jest ogromna ilość krwi. Szybko została podstawiona karetka, a kilkutygodniowe dziecko zostało podłączone pod całą aparaturę i przewiezione na oddział izolacyjny noworodka w Poznaniu przy ulicy Polnej.

- Zabrali nam dziecko, a my ze świadomością, że dziecko może umrzeć pojechaliśmy do domu. Laura była przyjęta na oddział, była po pierwszych oględzinach. Oczywiście nie wpuszczono nas do niej. Pani doktor powiedziała, że stan dziecka jest tak ciężki, że kolejne godziny będą decydujące czy dziecko przeżyje – opowiadała dalej mama Laury

I z tą świadomością zrozpaczeni rodzice musieli wrócić do domu. Laura została w stanie ciężkim transportowana do szpitala, gdzie został założony zbiornik Rickhama. Dziecko było po raz pierwszy operowane. 

- Gdy usłyszeliśmy tę diagnozę, płakałem trzy dni w poduszkę. Mimo tego, że jestem silny, to przy czymś takim facet upada… Po tych trzech dniach wsiadłem w samochód i pojechałem do Poznania odwiedzić moją córkę. Zawarłem z nią umowę szepcząc do dziecka, że jeśli ona będzie walczyć to ja zrobię wszystko żeby tą walkę wygrać. To jest nasza rola, to jest rola rodziców. Przez ten cały czas Laura pokazuje mi swoją walkę, bo ona toczy ją najbardziej. To jest jej walka największa. Przez cały ten czas codziennie, kolejny raz podpisuję się pod tą umową. Nie spoczniemy, nie możemy – mówił nam tata Laury 

Ponad miesiąc dziewczynka spędziła na oddziale izolacyjnym, tam była odbarczona. W między czasie okazało się, że jest zakażona covidem. Laura została zamknięta w izolatce. Jedyny kontakt jaki miała to zmiana pieluchy i dokarmianie. Dopiero po miesiącu odbyła się operacja gdzie wczepiony został układ zastawkowy. I tu pojawił się problem, bo doszło do zakażenia i płyn mózgowo-rdzeniowy wyciekał z rany.

- Na naszej drodze wtedy stanął pan doktor, neurochirurg. Bardzo doświadczony. Powiedział, że to jest czas, on się podejmie tej operacji. Zoperował Laurę i po tej operacji wyszłyśmy do domu. Ale zaczęła się kolejna walka. O jej sprawność. Laura będąc w szpitalu w Poznaniu na Polnej, te informacje że kolejne godziny będą decydujące, później zamieniły się w inny przekaz. Ze względu na to, że to był bardzo rozległy krwotok prawej półkuli przekazywano nam informacje, że dziecko może być upośledzone, leżące, może nie mówić, może nie słyszeć. Może być wszystko. Oswajali nas z tym – relacjonuje mama Laury

Zaczęły się intensywne rehabilitacje, terapia ręki, neurolokopeda. Aktualnie Laura ma niedowład lewostronny. Ma problem z lewą ręką i lewą nogą. Na co dzień chodzi w ortezach. Rodzice trafili na Paley European Institute w Warszawie. Tam dziecko spędziło 3 tygodnie biorąc udział w turnusie. To dało ogromną wiarę w to, że dziewczynka odzyska sprawność.

- Kiedy w trakcie tego turnusu, po tygodniu odwiedziłem dziewczyny w instytucie to nawet ja widziałem tę różnicę jaka jest ogromna. Niesamowity postęp. Jeżeli chodzi o rękę, o nogę, o kontakt wzrokowy i o mowę, tego nie było praktycznie. Po tych trzech tygodniach Laura zaczyna mówić, zaczyna naśladować. Zachowuje się normalnie, jak każde dziecko – opowiada tata Laury

- Codziennie była terapia ręki. W Kaliszu w momencie kiedy dziecko było zaopiekowane w poradniach terapia ręki była taką terapią dodatkową. Laura jest po seryjnym gipsowaniu nóżek, jest po intensywnej fizjoterapii i po opiece neurologopedycznej. Po tygodniu Laura zaczęła otwierać lewą rączkę do chwytu, w momencie kiedy mięśnie rączki zaczęły pracować, rozwój mowy był niewiarygodny, zaczęła powtarzać za mną słowa – mówi mama Laury

Niestety 3 tygodniowy turnus jest bardzo kosztowny. Jeden taki wyjazd kosztuje 20 tysięcy złotych. Jest jednak zalecenie by dziecko powtórzyło taki turnus 4 razy do roku. Koszty są ogromne, ale dające pewność, że dziecko będzie sprawne. Rodzice nie są w stanie pokryć ich sami, dlatego zwracają się do Was o pomoc.

- W Warszawie Laurka była poddawana elektrostymulacji, masażom różnego rodzaju. Były ćwiczenia i po tych ćwiczeniach osoby, które prowadziły tą terapię ręki mówiły, że jest ogromny postęp. Jako rodzice bardzo byśmy chcieli i marzymy o tym, by Laura uczestniczyła w tym turnusie. Przeszła tyle cierpienia, w przeciągu swojego krótkiego życia, więcej niż nie jeden dorosły. I my jesteśmy jej to winni – mówiła mama dziewczynki 

Laura jest podopieczną fundacji się pomaga, tam uruchomiona została zbiórka gdzie zbierane są środki na turnusy. Trwają również licytacje na Facebokowej grupie ,,Licytacje dla Laurki – pomóżmy jej wrócic do pełnej sprawności’’

Laura wygrała nierówną walkę o życie. Teraz pomóżmy jej w tej o sprawność. 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama
bezchmurnie

Temperatura: 9°CMiasto: Kalisz

Ciśnienie: 1023 hPa
Wiatr: 3 km/h

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama