Już na początku sierpnia w jeziorze Słupeckim stwierdzono zakwit sinic i ich wysokie stężenie, a przy tym krytycznie niską zawartość tlenu. Teraz doszedł tam kolejny problem, który wędkarze wprost nazywają katastrofą ekologiczną. Woda na brzegi zbiornika wyrzuca setki śniętych ryb.
To katastrofa ekologiczna dla naszego regionu. To jak walka z wiatrakami. Brakuje nam już sił i środków. Czekamy na zmianę pogody i wystudzenie wody. Skala tego co mamy w Słupcy jest podobna do Dzierżny – mówi portalowi lm.pl Waldemar Brzeziński, prezes konińskiego okręgu Polskiego Związku Wędkarskiego.
Sprawą zajmuje się spółka Wody Polskie, wydział zarządzania kryzysowego i ochrona środowiska. Wędkarze, strażacy zawodowi i druhowie OSP odłowili już 30 ton śniętych ryb, umierają prawie tylko karasie. Woda jest badana przez Inspektorat Ochrony Środowiska.
Analiza wykazała obecność silnego kolonialnego zakwitu sinic, nie stwierdzono zanieczyszczenia wody ściekami komunalnymi ani innymi substancjami szkodliwymi. Badana jest inna przyczyna śnięcia niż jakość wody, dlatego Powiatowy Lekarz Weterynarii przekazał materiały badawcze do szczegółowych badań weterynaryjnych pod kątem występowania ewentualnych wirusów – informuje spółka Wody Polskie.
Pracownicy Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie prowadzą codzienne kontrolne na zbiorniku Słupca. Pozostają również w ciągłym kontakcie ze wszystkimi służbami zaangażowanymi. Obecnie obserwuje się mniej nowych przypadków śniętych ryb.
Napisz komentarz
Komentarze