Kilku strażników miejskich, druczki z mandatami i pakujący się do samochodów sprzedawcy – taki widok zastali wszyscy, którzy w środę kupowali owoce od handlujących naprzeciwko Hali Targowej ,,Pod Zegarem’’. Kupujący nie kryli oburzenia i zapewniali, że sprzedawcy nikomu nie przeszkadzają. - Nie przeszkadza nam to, naprawdę. Rozumiem, że wyprodukował i ma prawo sprzedać. Poza tym jestem osobą starszą i patrzą, żeby jak najbliżej domu kupić i tego nie nosić – powiedziała nam jednak z klientek.
Wydaje się, że taki uliczny handel przynosi same korzyści: rolnicy mają możliwość sprzedania swoich plonów, a kaliszanie - kupienia świeżych owoców. Ci, którzy jednak na tym tracą to właściciele pobliskich sklepów, targowisk i warzywniaków płacący podatki za wynajem powierzchni handlowej. Środowa interwencja straży miejskiej była odpowiedzią na skargę handlowców z hali. - Ta interwencja była zgłoszona przez pracowników Hali Targowej ,,Pod Zegarem’’, ci mieszkańcy byli bezpośrednio u pana prezydenta – tłumaczy Dariusz Hybś, komendant Straży Miejskiej Kalisza.
Straż miejska miała więc obowiązek sprawdzenia, czy handel na chodniku odbywa się zgodnie z przepisami. – Osoba, która to robi nielegalnie, poza wyznaczonym miejscem należącym do gminy może zostać ukarana mandatem od 20 do 500 zł – dodaje Hybś. W tym konkretnym miejscu, na skrzyżowaniu ulic Górnośląskiej i Serbinowskiej sytuacja jest jednak wyjątkowo skomplikowana. Część chodnika, tuż przy banku, należy bowiem nie do gminy, a do prywatnego właściciela, który na handel wyraża zgodę i nie ponosi z tego tytułu żadnych korzyści majątkowych. Tak jest od lat. - Sprzedaję tu czwarty rok. Nigdy nie było problemów – powiedział nam jeden ze sprzedawców.
I na razie raczej nie będzie. Osoby, które sprzedają owoce na prywatnej części chodnika mogą to robić, dopóki właściciel terenu wyraża na to zgodę. Dodatkowo każdego dnia inkasent z Urzędu Miejskiego pobiera od nich tzw. opłatę targową. Handlujący, którzy zajęli miejską część chodnika otrzymali w środę pouczenia i musieli opuścić ten teren. Komendant straży miejskiej Dariusz Hybś podkreśla, że jednostka każdą z takich sytuacji rozpatruje indywidualnie, ponieważ szkodliwość czynu jest znikoma. - Na pewno są różne takie miejsca w Kaliszu, gdzie te osoby będą sprzedawać. My nigdy z własnej inicjatywy w stosunku do takich osób, zwłaszcza jeśli to są plony z własnej działki, na pewno nie podejmujemy takich czynności. Ale jeśli będzie interwencja, to musimy to zrobić – dodał Hybś.
Katarzyna Krzywda, fot. autor
Napisz komentarz
Komentarze