Agnieszka i Patryk mieszkają w Kaliszu. Ona zajmuje się ich dwuletnią córką. On uczy się w technikum i chętnie pomaga jej w wychowywaniu Lenki, dobrze wywiązuje się z obowiązków ojca. Agnieszka natomiast wspiera Patryka w codziennych szkolnych obowiązkach. Patrząc na tę parę, różnica wieku może rzucać się trochę w oczy, ale poza tym to para z dzieckiem jak każda inna. Ich historia jest jednak wyjątkowo skomplikowana, z wyrokiem za kontakty płciowe z małoletnim w tle.
Agnieszka była nauczycielką fizyki i matematyki w gimnazjum w Godzieszach Wielkich. Uczyła 14 – letniego wówczas Patryka. Nauczycielka była obiektem westchnień wielu chłopców, w tym także Patryka.
Jesienią 2013 roku nauczycielka urodziła dziecko. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie podejrzenie, że ojcem dziewczynki może być Patryk, uczeń Agnieszki. Sprawą zajęła się dziennikarka lokalnego tygodnika Ewa Bąkowska. Fakty, jakie zebrała i opublikowała w tygodniku "7 Dni Kalisza", w artykule „Pedofil w spódnicy” były wstrząsające. Równie wstrząsające okazały się jednak metody, jakimi posłużyła się dziennikarka przy zbieraniu informacji. Agnieszce K. powiedziała, że jest… psychologiem. Wzbudzając zaufanie nauczycielki będącej krótko po porodzie, wydobyła z niej intymne szczegóły związku Agnieszki z małoletnim Patrykiem. SPRAWĘ PRZYPOMINAMY TUTAJ.
Patryk z mamą w oczekiwaniu na sprawę sądową przeciwko Agnieszce K.
Po publikacji artykułu kolejne wydarzenia potoczyły się lawinowo. Sprawa trafiła na pierwsze strony mediów ogólnopolskich, a nawet zagranicznych. Agnieszka K. została zawieszona w pracy. Sprawą zajęła się prokuratura. Śledczy ustalili, że między nauczycielką a jej uczniem doszło do jednorazowego kontaktu płciowego, którego wynikiem była ciąża. Patryk, który był uczniem Agnieszki K. nie miał wtedy 15 lat.
Patryk i Agnieszka (pierwsza od prawej) oczekują na wyrok
Według polskiego prawa kobieta popełniła więc przestępstwo, za które grozi do 12 lat pozbawienia wolności. Sąd, równo rok temu, potraktował 38-latkę wyjątkowo łagodnie, wymierzając jej karę roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na 3 lata i 3-letni zakaz wykonywania zawodu. Jedną z okoliczności łagodzących był fakt, że pokrzywdzonego od osiągnięcia 15. roku życia dzieliły 4 miesiące. - Przedwczesne współżycie seksualne, jak stwierdzili biegli, nie było dla pokrzywdzonego przeżyciem o charakterze wstrząsu psychicznego. Dojrzałość emocjonalna pokrzywdzonego, która została ustalona i oceniona przez biegłych psychiatrów i psychologa oraz jego wiek oznaczały, że nie doszło do wykorzystania naiwności dziecka, jak też nie powstały w związku z tym z czynem negatywne następstwa w sferze emocjonalnej pokrzywdzonego i nie zakłóciło to prawidłowego rozwoju - mówił w czerwcu 2014 roku sędzia Michał Włodarek. RELACJĘ Z OGŁOSZENIA WYROKU ZNAJDZIECIE TUTAJ.
Wyrok spotkał także dziennikarkę Ewę Bąkowską, a wymierzyło go środowisko dziennikarskie. Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich nominowało ją w 2013 roku do anty – nagrody „Hiena Roku” podając za powód podszywanie się pod psycholożkę podczas zbierania materiałów do tekstu o romansie 14-letniego gimnazjalisty z jego nauczycielką.
SDP uznało, że Bąkowska „wykorzystała przy tym zaufanie, jakim obdarza się osoby wykonujące zawód psychologa. Stało się to w sytuacji, gdy bohaterka tekstu - bez względu na odpowiedzialność jaką poniesie za swoje czyny - takiej pomocy oczekiwała i potrzebowała”.
Sposoby zdobywania informacji Ewy Bąkowskiej do dziś w środowisku dziennikarskim podawane są jako przykład nagannej praktyki, a sprawę przypomina Gazeta Wyborcza w cyklu reporterskim „Osaczeni przez tabloid”. – Dziennikarka miała poważne argumenty, aby opisać tę historię. Ale nie miała prawa wcielać się w rolę psychoterapeutki! Nie wolno w ten sposób oszukiwać swoich rozmówców. Oni wierzyli, że rozmawiają z osobą, która z racji swojej funkcji jest zobowiązana do tajemnicy – ocenia Dominika Wielowieyska z "Wyborczej”.
Stanowcza krytyka środowiska dziennikarskiego to nie jedyne konsekwencje, które spotkały Ewę Bąkowską. W lutym br. Sąd Rejonowy w Kaliszu na podstawie art. 49 Prawa Prasowego uznał dziennikarką winną złamania prawa, konkretnie zapisów z art. 14 ust. 6 i 15. Ust. 2 p. 2 Ustawy prawo prasowe. Mówiąc jaśniej, Bąkowska dopuściła się publikacji informacji i danych prywatnej sfery życia osoby publicznej bez jej zgody. W dodatku złamała obowiązek zachowania w tajemnicy wszelkich informacji, których ujawnienie mogłoby naruszać chronione prawem interesy osób trzecich.
Sąd Rejonowy uznał ją winną i jednocześnie warunkowo umorzył postępowanie na okres 1 roku próby. Ponadto zobowiązał Bąkowską do wpłaty 500 zł na fundusz pomocy poszkodowanym w wypadkach. Decyzję tę sąd uzasadniał tym, że szkodliwość społeczna czynu dziennikarki nie była na tyle znaczna, by wydać wyrok skazujący. Od wyroku apelację złożył oskarżyciel posiłkowy, czyli Agnieszka K.
Kolejna rozprawa odbyła się w czwartek, 18 czerwca przed Sądem Okręgowym w Kaliszu. Sędzia podtrzymał w mocy poprzedni wyrok. To oznacza, że jeśli przez tzw. okres próby Ewa Bąkowska nie wejdzie w konflikt z prawem, to sprawa zostanie zakończona. - Nie zgadzamy się z tą decyzją sądu. Ewa Bąkowska w swoim artykule umieściła intymne szczegóły z życia Agnieszki K., które nie były związane z całą sprawą. Planujemy odwołać się do Sądu Najwyższego i domagać kasacji wyroku Sądu Okręgowego w Kaliszu. Moja klientka prawdopodobnie w postępowaniu cywilnym wystąpi o odszkodowanie od dziennikarki za naruszenie dóbr osobistych - zapowiada Michał Gajda, pełnomocnik byłej nauczycielki.
Z Ewą Bąkowską nie udało nam się skontaktować. Dziennikarka nadal pisze do tygodnika 7 Dni Kalisza, a po ostatnich wyborach samorządowych została zastępcą wójta gminy Żelazków.
Agnieszka i Patryk starają się żyć normalnie i planować wspólną przyszłość.
MS, fot. archiwum, zelazkow.pl, wyborcza.pl
Napisz komentarz
Komentarze