Wiedzieliśmy, że Andrzej jest chory. Od kilku lat kibicowaliśmy mu i cieszyliśmy z każdej informacji o poprawie stanu zdrowia. Wiadomości, że jest gorzej przyjmowaliśmy ze smutkiem i nadzieją, że jeszcze kiedyś spotkamy się na „materiale”, porozmawiamy, wypijemy razem kawę, a przede wszystkim posłuchamy opowieści o tym, jak kiedyś wyglądała praca, anegdot, ale też dostaniemy sporą dawkę informacji o świecie. Andrzej był skarbnicą wiedzy o regionie i ludziach z nim związanych. Równocześnie był pracowity i wnikliwy. Biły od niego spokój i ciepło. Młodzi dziennikarze, którzy mieli okazję go poznać, czuli się onieśmieleni faktem, że mogą rozmawiać z jednym z nestorów dziennikarstwa w naszym mieście. Z drugiej strony wiedzieli, że w jego towarzystwie uczą się zawodu i pokory do świata. A także dystansu i umiejętności zatrzymania się na chwilę. Przecież Andrzej codziennie, ze spokojem i bez pośpiechu, jadał śniadanie na Głównym Rynku, a później, rozkoszując się widokami, pił kawę. Zawsze kiedy widział kogoś z nas, młodszych kolegów po fachu, zapraszał do stolika.
Andrzej Zakrzewski (z prawej) odszedł w piątek, 25 września. Miał 65 lat
Andrzej Zakrzewski ceniony był za artykuły poświęcone historii Kalisza, ale i regionu oraz całej Wielkopolski. Pieczołowicie krzewił wiedzę o swoim mieście z najstarszym rodowodem w Polsce, o jego wielokulturowości, osiągnięciach na polu naukowym jego mieszkańców. Równie swobodnie poruszał się w sprawach bieżących, świecie polityki i problemach społecznych.
Jego pracę półtora roku temu docenił prezydent, przyznając mu odznaczenie za zasługi. Ze względu na chorobę nie mógł osobiście go odebrać.
AW, fot. Tomasz Wojtasik PAP
Napisz komentarz
Komentarze