Autorzy adaptacji nie czytają tekstu Szekspira dosłownie. - Gdyby wziąć po prostu tekst Szekspira i zagrać go „po literach", powstałaby najprawdopodobniej dosyć dziwna i mało śmieszna komedia romantyczna o wyraźnym wydźwięku antysemickim. Gdy jednak zaczerpnąć z oryginału pionki i karty zdarzeń, ale wrzucić je na nową planszę, dodając własne zasady gry, powstaje zupełnie nowy świat, zupełnie nowa rozgrywka - pisze dramaturg Jakub Roszkowski, który razem z Adamem Nalepą dokonał adaptacji tekstu. Zdaniem Nalepy spektakl dotyka tego, jak społeczeństwo szybko może kogoś zdegradować i przypiąć mu nieprzyjemną łatkę.
Przez lata "Kupiec wenecki" odczytywany był albo jako sprzeciw wobec antysemityzmu, lub też kpiarski, wyszydzający odmienność. Reżyser kaliskiego przedstawienia mówi jednak, że jego spektakl idzie być może w jeszcze inną stronę. - Nie opowiadam się ani za jedną, ani za drugą stroną. Wychowany jestem w Niemczech, znam więc problem nazistowski. Wydaje mi się jednak, że dużo ciekawsze będzie nie tyle pójście w tym lub drugim kierunku, lecz znalezienie własnej ścieżki - mówi.
2,5-godzinny spektakl może wzbudzić niemałe kontrowersje, a na pewno zaskoczy widzów jako odważna i nowoczesna adaptacja dzieła Williama Szekspira. Premiera 10 maja na Dużej Scenie Teatru im. Wojciecha Bogusławskiego w Kaliszu.
Mirka Zybura, fot. autor
Napisz komentarz
Komentarze