Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Straciliśmy wszystko - mówią pogorzelcy z Chmielnej i proszą o pomoc WIDEO

Ogień strawił niemal cały ich dobytek. Bez pomocy ludzi dobrej woli nie są w stanie wyremontować zniszczonego domu. Dokładnie tydzień temu mieszkańców budynku przy ul. Chmielnej spotkała olbrzymia tragedia. Doszło najpierw do wybuchu, najprawdopodobniej gazu, a później do pożaru. Na miejscu zginęła jedna osoba. Troje pozostałych mieszkańców ledwo uratowała się z płonącego domu. Dziś muszą zmierzyć się z ogromnym wyzwaniem ponad ich siły – odnowieniem całego domu. Czy znajdą się osoby, które pomogą im w tej trudnej sytuacji? 
Straciliśmy wszystko - mówią pogorzelcy z Chmielnej i proszą o pomoc WIDEO

Drabina stała dla kota. To dzięki niej się uratowali

Płomienie, krzyki i dramatyczne ratowanie się przez okno – wydarzenia sprzed tygodnia nie pozwalają pani Halinie normalnie funkcjonować. Wciąż przewijają się przed jej oczami obrazy palącego się domu i rozpaczliwych prób ocalenia siebie i bliskich.


Dokładnie tydzień temu, w poniedziałek rano domowników obudził wybuch. W budynku była pani Halina, jeden z jej synów, wnuczek i bratanek, który w pomieszczeniu na parterze miał prowizoryczny warsztat szewski. Mężczyzna był szewcem i w innej części miasta prowadził profesjonalny warsztat.

 

Nie mamy nic, kompletnie nic

Nie uratował się bratanek kobiety, strażacy w pomieszczeniu warsztatu znaleźli mocno zwęglone ciało. Trwa ustalanie przyczyny pożaru. Straty oszacowano wstępnie na 80 tysięcy złotych. Zniszczone jest praktycznie wszystko. Większość okien wypadła w czasie eksplozji. Trzeba zamontować nowe. Do wymiany są również wszystkie drzwi. Sprzęty takie jak: pralka, prysznic, kuchenka, meble, łóżka nie nadają się już do użytku. Schody, ściany, sufity są opalone. Instalacje – całkowicie zniszczone. Dom nie był ubezpieczony.  - Nie mamy nic, kompletnie nic, wszystko popalone. Ubrania nawet jak się wypierze, to śmierdzą tym dymem, nie nadają się do noszenia. Nie mamy mebli, nic nie mamy, wszystko jest popękane, popalone – mówi Halina Mikołajewska, właścicielka domu.

Pierwszy z pomocą ruszył ksiądz

Inspektorat nadzoru budowlanego wydał decyzję o wyłączeniu budynku z użytkowania. Syn pani Haliny z żoną i wnukiem mieszkają u teściów. Miasto proponowało kobiecie zamieszkanie w Centrum Interwencji Kryzysowej. Jak na razie poszkodowana nie chce jednak skorzystać z tymczasowego schronienia. Pani Halina nocuje teraz u przyjaciółki. By jak najszybciej doprowadzić choć najważniejsze pomieszczenia do porządku potrzebne jest duże wsparcie. Pierwszy z konkretną pomocą ruszył proboszcz z kościoła św. Józefa. Ksiądz zatrudnił ekipę remontową, która wykonuje najpilniejsze prace.

 

Każdy z pogorzelców otrzymał od Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej zasiłek w wysokości 500 złotych na najpotrzebniejsze wydatki. Pracownicy MOPS-u cały czas będą sprawdzać sytuację mieszkańców i przyznawać odpowiednią pomoc finansową. Najbardziej potrzebna jest jednak pomoc przy remoncie – tak by jak najszybciej się z nim uporać. Każdy, kto ma materiały budowlane, meble i sprzęty, które mógłby przekazać czy też gotowy jest wykonać jakieś prace może kontaktować się bezpośrednio z właścicielką domu przy ulicy Chmielnej 7 lub z MOPS-em.

Agnieszka Gierz, fot. autor, wideo: Magazyn Miejski


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama
bezchmurnie

Temperatura: 12°CMiasto: Kalisz

Ciśnienie: 1027 hPa
Wiatr: 14 km/h

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama