Przypomnijmy, tydzień temu doszło do poważnego konfliktu między mieszkańcami budynków jednorodzinnych przy ulicy Młynarskiej a właścicielem terenu, na którym znajduje się supermarket. Pisaliśmy o tym TUTAJ Obszar między sklepem a domkami stanowił dla mieszkańców drogę dojazdową do ich posesji. W miniony piątek właściciel postanowił zaznaczyć granice swojej działki. Zaczęło się od stawiania słupków. Zniknąć miały również samochody mieszkańców zaparkowane przy ich domach. Ludzie wezwali policję, bo takie działania uważali za bezprawne. Policjanci niewiele mogli zdziałać. Właściciel dowodził, że teren to jego własność, a mieszkańcy, że połowa tego terenu to mienie Miasta, które sprzedając im działki pod budowę domów, zapewniło im drogę dojazdową. - Każdy z nas jest tu po 30 lat i nagle się okazuje, że nie mamy dojścia do domu – mówią rozgoryczeni mieszkańcy.
Mieszkańcy poprosili Ratusz o interwencję. - Z licznych map, które wydziały przedstawiły mi w tej sprawie, jasno wynika, że w momencie, kiedy budowa pawilonów była projektowana, kiedy te inwestycje się rozpoczęły, Miasto zapewniło dostęp i z jednej i z drugiej strony do tych pawilonów. Natomiast w części linia zabudowy weszła w tę drogę, która miała stanowić drogę dojazdową. Ta nieruchomość, która miała stanowić dojazd, została po prostu zabudowana – przedstawia Piotr Kościelny, wiceprezydent Kalisza.
Mieszkańcy z takimi wyjaśnieniami się nie zgadzają i mówią, że świadomie nie zabudowaliby swojej drogi. - Nasze budynki powstawały w granicach naszych działek. Ówczesny geodeta musiał popełnić błąd i dokonał złych pomiarów – źle wytyczył nam działki pod budowę domów – uważają właściciele domów. I będą domagać się, by Miasto pomogło im odzyskać dojazd do domów. - Ja mogę wystąpić z apelem do właściciela nieruchomości, prosząc o partnerskie podejście do rozmów z mieszkańcami, ale na etapie Miasta to wszystko co możemy zrobić, dlatego że dla nas sprawa jest bardzo czytelna – mówi Piotr Kościelny.
Piotr Kościelny twierdzi, że jest to spór sąsiedzki i albo obie strony znajdą wspólny język, tak by mieszkańcy mogli korzystać z drogi albo sprawa swój finał znajdzie w sądzie. Mieszkańcy mogą się przed wymiarem sprawiedliwości ubiegać o ustanowienie służebności drogi koniecznej. Wg nich to miasto powinno teraz naprawić swój błąd i wykupić od właściciela teren pod drogę.
Agnieszka Gierz, fot. autor
Napisz komentarz
Komentarze