- Czy jest ona kleptomanką, czy posiada rozeznanie swych czynów? Podobno dziewczynkę biorą do pomocy starsi, rutynowani złodzieje, w takich sprawach, gdzie zręczność dziecka nadaje się lepiej do ich przestępczej roboty. Frymeta, kradnąc pieniądze, kupuje później za nie różne przedmioty, sznury fałszywych pereł, jedwabne dessous i t. p. - opisywał kaliszankę „Detektyw”, przedwojenny, sensacyjny tygodnik ogólnopolski. Artykuł o Frymecie pojawił się dokładnie 19 października 1933 roku.
Redaktor „Detektywa” zaznacza, że Frymeta jest dobrze znana w Kaliszu, kupcy lękają się jej bardziej niż doświadczonych gangsterów. Nie z powodu jej brutalności a bezkarności. Z uwagi na jej wiek, mogła czuć się bezkarnie. I wszystko wskazywało na to, że ów atut wykorzystywała w pełni swojej świadomości.
- Znają ją dobrze władze policyjne, gdyż zdarza się, że w tygodniu kilkakrotnie odwiedza ona komisarjat P. P., zachowując się tam również bardzo śmiało i rzecz ciekawa: rzadko kłamie. W sądzie Frymeta wprowadza niekiedy w zdumienie sędziów swą wymową ( … ) Dziewczynka miała już około 30 spraw w sądzie, lecz ze względu na to, że nie ma ukończonych 13 lał, nie może być umieszczona w zakładzie poprawczym. Zazwyczaj sąd oddaje ją pod ścisły nadzór rodziców. Środek ten jednak okazuje się niewystarczający, gdyż rodzice, ludzie pracy, nie są w stanie jej dopilnować. Ostatnio dziewczynka ta w towarzystwie swej koleżanki udała się do sklepu p. Sendera w Kaliszu, gdzie skradła z torebki jednej o pań 25 zł. Na drugi dzień Frymeta zjawiła się w tym samym sklepie, aby przeprowadzić „wywiad”, czy w międzyczasie sprawa kradzieży wyszła na jaw. Jeden ze sprzedawców przypomniał sobie dziewczynkę, która w czasie dokonania kradzieży bawiła w sklepie, a następnie tajemniczo się ulotniła, Frymetę zatrzymano i znów znalazła się ona przed sądem grodzkim, który, nie mogąc dziecka karać, znów oddał ją pod ścisły nadzór rodziców – relacjonował tygodnik „Detektyw”.
Jak dwunastoletnia dziewczynka znosiła trudy częstych aresztowań, przesłuchań, rozpraw sądowych? Dla niej to igraszka.
- Duże, bystre, piwne oczy małej dziewczynki wyrażają niezwykły spryt i dużą spostrzegawczość. Mała kręci się po korytarzu sądowym, czując się zupełnie swobodnie i pewnie. Okryta jest dużą, zieloną, wełnianą chustką, którą co chwila inaczej nakłada ukazując pozostałe części swego stroju. – opisywał przedwojenny dziennikarz, który obserwował kaliszankę tuż przed wejściem na salę sądową.
Frymeta była bezkarna, bo miała 12 lat. Ówczesne polskie prawo przewidywało surowe kary dla osób, które mają 13 lat. Czy zatem kaliszanka kontynuowała przestępczą działalność w latach późniejszych? Czy wpadła w sidła sprawiedliwości i została ukarana jak dorosła kobieta? Nie wiadomo. Ślad się po niej urywa.
Frymeta kończy 13 lat, przestają o niej pisać gazety. W ówczesnym Kaliszu jakby spokojniej. Jak potoczyły się jej losy? Czy zmieniła nawyki i przestępcze zainteresowania? Z ustaleń historyków wynika, że Frymeta po II Wojnie Światowej wyjechała do Izraela i tam ślad się po niej urywa.
Więcej o tej historii przeczytacie na stronie internetowej Regionalnej Grupy Historycznej Schondorf.
M. Spętany, fot.
Napisz komentarz
Komentarze