Życie Kubusia Glapińskiego i jego rodziny zmieniło się w ciągu jednego dnia. W lipcu 2014 roku usłyszeli, że dwuletni wówczas chłopiec ma dwa guzy – jednego w brzuszku, o wielkości 11 na 9 cm, naciekającego na nerkę, a drugiego w śródpiersiu. Trafili do Poznania na onkologię. Tam chłopczyk przeszedł pierwszą chemioterapię. Badania wykazały, że Kubuś cierpi na neuroblastomię IV stopnia, czyli najwyższy stopień zaawansowania nowotworu.
Od tego czasu jego życie toczyło się praktycznie w szpitalu. - Najpierw chemia, potem operacje, mega chemia, autoprzeszczep i radioterapia – wymienia Agnieszka Glapińska, mama Kubusia. Żeby nowotwór nie powrócił Kubuś, musiał przejść leczenie przeciwciałami anty-GD2. Chłopiec nie zakwalifikował się na taką terapię przeprowadzoną w Polsce, konieczny był wyjazd do zagranicznej kliniki, który kosztował 200 tys. złotych. Kwotę udało się zebrać między innymi dzięki kaliszanom, którzy uczestniczyli w charytatywnej „Wigilii na Kaliskim Rynku” w 2014 roku.
W sierpniu ubiegłego roku chłopczyk trafił do kliniki w Genui, we wrześniu rozpoczął leczenie, teraz dobiega ono końca. - Wracamy z Kubą 20 marca, tak więc jeszcze przed świętami. Dziękujemy za pomoc wszystkim, dzięki którym udało się odbyć terapię przeciwciałami we Włoszech. Zawsze będziemy pamiętać o tych pięknych gestach dobrych ludzi, zawsze pozostaną w naszych sercach. Wiadomo, że każda wizyta kontrolna będzie wiązać się z niepewnością i stresem, gdyż neuroblastoma to poważny przeciwnik, ale na dzień dzisiejszy cieszymy się, że Kuba pokonał chorobę. I niech tak pozostanie – napisała portalowi faktykaliskie.pl mama Kubusia.
Ewelina Samulak-Andrzejczak, fot. facebook rodziny
Napisz komentarz
Komentarze