Dynamiczny Nigeryjczyk już w 5. minucie wpisał się na listę strzelców, otwierając przed swoim zespołem wrota do jakże ważnego triumfu. – Wiedzieliśmy, że kiedy przeciwnicy pierwsi strzelą bramkę, będzie nam bardzo ciężko, dlatego ważne, że to nam się udało otworzyć wynik, bo potem grało się łatwiej. Dzięki Bogu, że tak to się ułożyło – oznajmia Balogun.
Przy strzelonym golu napastnik KKS-u wykorzystał swój największy atut, jakim bez wątpienia jest szybkość. Przez moment jednak wydawało się, że zbyt mocno wypuścił sobie piłkę i przez to zostanie uprzedzony przez bramkarza. – Zauważyłem, że jest trochę wolnego miejsca, gdzie mogę kopnąć, byłem szybszy i wystarczyło skierować piłkę praktycznie czubkiem buta obok bramkarza – wspomina piłkarz. W drugiej połowie również posłał futbolówkę do siatki, ale arbiter uznał, że w tej sytuacji był na spalonym. – Według mnie nie było spalonego, bo jeden z obrońców został. Sędzia jest jednak najważniejszy na boisku, także nie można dyskutować – skomentował gracz trzecioligowca.
Dla jego zespołu wygrana 2:1 z Elaną Toruń jest niezwykle cenna, bo pozwoliła odbudować się po ostatniej wpadce z rezerwami Lecha Poznań i jednocześnie sprawiła, że KKS znów jest na miejscu, które może dać utrzymanie w rozgrywkach. – Mimo że jako pierwszy strzeliłem bramkę, to nie mogę powiedzieć, że jestem ojcem tego sukcesu. Zdawaliśmy sobie sprawę, jak ważny jest to mecz. Nie byłem jedyny na boisku, każdy z nas walczył. Wiedzieliśmy, o co gramy, więc bez walki całego zespołu nie byłoby wygranej – podsumował Joshua Balogun.
Czasu na odpoczynek kaliszanie mają niewiele, bo już we wtorek zagrają na wyjeździe z Polonią Środa Wielkopolska. To kolejne spotkanie z gatunku tych o „sześć punktów”.
Michał Sobczak
Napisz komentarz
Komentarze