Podróż Bartka zaczęła się niefortunnie; już trzeciego dnia podróży jego łódź zderzyła się z dużo większą jednostką i musiała zawrócić do portu. Po naprawie uszkodzonego masztu kaliszanin wrócił na morze. Od tego momentu rejsu rozpoczyna swoją relację. - (…) Osiem osób, plus ja, pracowało nad nowym masztem. No to jak to było? Po kolizji ze statkiem Rysy, wróciłem do Świnoujścia. Trzeba było wymienić maszt i bukszpryt. To już wszyscy pewnie wiecie. Nie udałoby się to, gdyby nie pomoc mocnej ekipy Stowarzyszenia Polacy Dookoła Świata, która najpierw przywiozła nowy profil masztu spod Warszawy, a później systematycznie okucie po okuciu przełożyła ze zgiętego masztu na nowy profil. Bardzo pomógł też Amator statku Rysy – PŻM, który postanowił kupić dla nas nowy maszt – relacjonuje.
Pierwsze dwa dni po powrocie to przeprawa przez Bałtyk i Cieśniny Duńskie. Na Bartku duże wrażenie wywarła Kopenhaga, którą podziwiał oczywiście z morza. - Co tu jest pięknego? To, że jest czerwiec ze swoimi długimi dniami. Kawałek od Polski na Północ, a już w nocy nie robi się całkowicie ciemno. Słońce zaszło za horyzont, a później dość szybko jego łuna zaczęła się przesuwać na wschód, żeby około 3.00 zacząć wschodzić. O, jak to by było dobrze, gdyby nie chciało się spać wtedy, gdy jest jasno! (…) – pisze. - Swoją drogą, pięknie tu sobie ludzie żyją. Nie muszą pływać dookoła świata, żeby mieć widok morza codziennie w domu. (…)Do nocnych przygód dodam tylko, że gdy rzuciłem kotwicę, na brzegu zatrzymał się policyjny radiowóz. Stał chyba dobre pół godziny. Nawet popatrzeliśmy sobie nawzajem w oczy z Panem/Panią policjantem przez lornetki. W sumie nie wiem czemu się dziwię? Podejrzewam, że nie codziennie jakiś jacht staje na kotwicy, w środku nocy, kilkaset metrów od wejścia do portu jachtowego. Nie zatrzymali, to płynę dalej.
Kolejne dwa dni to mgła i deszcze, które towarzyszyły Bartkowi gdy płynął na zachód już Cieśninami Duńskimi. Tym razem Czarciński już bardziej uważał na inne jednostki. - Wydawało mi się, że wiem, jak płyną tędy statki i będę trzymał się z dala. Ale gdzie bym się nie znalazł, to ruch jak w Madrycie. Postanowiłem sprawdzić, czy to możliwe, że statki chodzą całą szerokością cieśniny. No i niestety dużo się nie pomyliłem. Odrobiny spokoju zaznałem dopiero dzisiaj - 24.06. Płynę już po szerszym Morzu Północnym – relacjonuje kaliszanin.
Tak w spokoju, deszczu, mgle i pod znakiem, raczej słabych wiatrów, mijają Bartkowi pierwsze dni na szerokich wodach. Z każdym dniem powinno być coraz lepiej i szybciej. Czekamy na kolejne relacje i oczywiście trzymamy kciuki!
MG, fot. Bartek Czarciński
Napisz komentarz
Komentarze