Ekstraklasowa Pogoń była faworytem potyczki rozegranej na stadionie przy Wale Matejki i z tej roli wywiązała się wzorowo. Mecz od początku toczył się pod jej dyktando, a gospodarze dość szybko zmuszeni zostali do odrabiania strat. – Puchar Polski rządzi się swoimi prawami. Jest tylko jeden mecz, więc kto przegrywa, ten odpada. Dlatego musieliśmy podejść do tego spotkania na maksimum skoncentrowani – oznajmia nam Łukasz Zwoliński.
Najlepszy strzelec „Portowców” w ostatnich dwóch sezonach w Kaliszu przełamał strzelecką niemoc z bieżącej kampanii. On właśnie rozwiązał worek z bramkami po niespełna kwadransie, a potem dołożył jeszcze jedno trafienie i asystę. 23-latek nie ukrywa, że te gole były potrzebne zarówno jemu, jak i całej drużynie, która po czterech kolejkach Ekstraklasy zgromadziła zaledwie dwa punkty. – Potrzebowaliśmy tego zwycięstwa, bo jednak w lidze nie szło nam w ostatnim czasie tak, jakbyśmy tego chcieli. Trochę punktów nam uciekło, więc tym bardziej cieszy wygrana przed ważnym meczem z Termalicą, który gramy w ten weekend u siebie. Jestem optymistą i myślę, że od zwycięstwa w Kaliszu wszystko już pójdzie do przodu – powiedział nam Zwoliński.
Jeden z czołowych napastników najwyższej klasy rozgrywkowej w Polsce docenia również pracę, jaką w środowe spotkanie, jak i całe pucharowe rozgrywki włożyli zawodnicy KKS-u. – Wiedzieliśmy, że kaliszanie będą walczyć od pierwszej do ostatniej minuty. Chcieliśmy jak najszybciej strzelić bramkę, bo wiadomo, że przy wyniku remisowym rywale mogliby poczuć krew. Na pewno chłopacy z Kalisza nie odpuszczali i walczyli do samego końca. Chwała im za to, jak również chwała kibicom, którzy do końca ich dopingowali. Dochodząc tak wysoko KKS sprawił sporą niespodziankę i za to należą mu się brawa – podsumował w rozmowie z nami Łukasz Zwoliński.
Michał Sobczak
Napisz komentarz
Komentarze