niedziela, 22 września 2024 03:58
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Policja i pogotowie pokłóciły się o pacjenta. I... zostawiły go na ulicy

Kuriozalna sytuacja na kaliskich plantach. Służby wezwane do nieprzytomnego, leżącego na ścieżce mężczyzny pokłóciły się nad pacjentem, po czym… rozjechały, pozostawiając człowieka na ziemi. Świadkami tej sytuacji byli okoliczni mieszkańcy. Zbulwersowani zaalarmowali redakcję naszego portalu.
Policja i pogotowie pokłóciły się o pacjenta. I... zostawiły go na ulicy

To zdjęcie wykonano już po odjechaniu radiowozu i ambulansu. Nieprzytomny mężczyzna został na alejce

Wszystko działo się po południu w czwartek, 8 września.  O zdarzeniu poinformowała naszą redakcję mieszkanka pobliskiej kamienicy. – Z ławki spadł mężczyzna i uderzył się w głowę. Leżał na ziemi. Ktoś wezwał pogotowie ratunkowe – relacjonowała przez telefon zdenerwowana kobieta. – Prawdopodobnie pogotowie powiadomiło policję, bo po chwili na miejsce podjechał także radiowóz. Między policjantami a ekipą ambulansu doszło nagle do ostrej wymiany zdań, a następnie wszyscy wsiedli do samochodów i odjechali!

Sęk w tym, że… bez pacjenta. Mężczyzna pozostał tak, jak go znaleziono – na ziemi. Przez moment siedział samodzielnie, ale po chwili znowu stracił przytomność. – Nawet nie posadzili go na ławce – mówi zbulwersowana kaliszanka.

Po interwencji służby ponownie na miejscu

Mężowi kobiety puściły nerwy. Zadzwonił na policję i zażądał wyjaśnień. – Dyżurny nie był w stanie wyjaśnić, co wydarzyło się na plantach. W tej sytuacji mąż oświadczył, że zawiadomi o sprawie media i zadzwoniliśmy do państwa redakcji – relacjonuje czytelniczka naszego portalu.

Na naszą prośbę na miejsce udał się patrol straży miejskiej. – Przyjechali błyskawicznie i ułożyli tego człowieka w bezpiecznej pozycji – relacjonuje świadek zdarzenia. Chwilę później na planty dojechały kolejne służby. - Wrcócił ten sam radiowóz, który interweniował wcześniej, a także karetka pogotowia. Tak więc zostawiliśmy sprawę w ich rękach – tłumaczy Dariusz Hybś, komendant Straży Miejskiej Kalisza. Ostatecznie mężczyzna został zabrany przez ambulans i przewieziony na Szpitalny Oddział Ratunkowy.

„Nie wymagał hospitalizacji”

Okazuje się, że uczestniczące w zdarzenu służby miały rozbieżne zdanie co do stanu mężczyzny. – Około godz. 17.00 pogotowie poprosiło policję o pomoc w sprawie nieprzytomnego mężczyzny. Lekarz uważał, że ze względu na upojenie alkoholowe powinien on trafić do Policyjnej Izby Wytrzeźwień – mówi mł. asp. Anna Jaworska-Wojnicz, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Kaliszu. - Funkcjonariusze stwierdzili jednak, że z mężczyzną nie ma kontaktu i nie mogą w takim stanie zabrać go na Jasną, bo mogło coś mu się stać. Stali na stanowisku, że pacjentem powinien zająć się szpital.

Lekarz pogotowia ratunkowego obstawał jednak przy swoim. – Lekarz, ponosząc odpowiedzialność zawodową i prawną za pacjenta, uznał, że nie wymaga on hospitalizacji, ponieważ jedynym jego problemem jest fakt, że jest on nietrzeźwy. Dlatego między nim a policją wywiązała się dyskusja – tłumaczy Paweł Gawroński, rzecznik prasowy kaliskiego szpitala.

Ostatecznie obie służby zostawiły pacjenta na ziemi i odjechały, choć jak twierdzi policja  - nie był to koniec interwencji.

Mężczyzną interesowali się przechodnie. Można odnieść wrażenie, że bardziej, niż powołane do tego służby

Nie mają sobie nic do zarzucenia

– Policjanci postanowili przywieźć z komendy naszego lekarza.  On również uznał, że konieczna jest hospitalizacja i wezwał drugą karetkę pogotowia – tłumaczy rzeczniczka kaliskiej jednostki. – Drugi lekarz miał inne zdanie niż nasz, choć nadal stoimy na stanowisku, że przyczyną stanu pacjenta był problem alkoholowy – podkreśla rzecznik kaliskiego szpitala. – Pacjent został przyjęty na Szpitalny Oddział Ratunkowy o godz. 18.39 i po doprowadzeniu go do lepszego stanu, wypisany w stanie dobrym o godz. 23.00. Z karty wynika, że jednak nie było potrzeby, by go hospitalizować, a więc lekarz pogotowia miał rację - dodaje.  

Obie służby nie mają sobie nic do zarzucenia. - Policjanci uznali, że zamiast czekać, aż inny radiowóz przywiezie lekarza, szybciej będzie, jak pojadą po niego sami. Do komendy na ul. Jasną nie jest  przecież daleko - wyjaśnia mł. asp. Anna Jaworska-Wojnicz.

Dla świadków zdarzenia zachowanie kaliskich służb jest jednak niewytłumaczalne i bulwersujące. – Może i ten mężczyzna był pijany, ale to jest przecież człowiek! Przez ten czas mógł zwymiotować, zadławić się. Umarłby na naszych oczach! – komentuje kaliszanka, która widziała całe zajście.

MIK, fot. czytelniczka portalu


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama
bezchmurnie

Temperatura: 13°CMiasto: Kalisz

Ciśnienie: 1023 hPa
Wiatr: 9 km/h

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama