Artykuł pt. „Policja i pogotowie pokłóciły się o pacjenta. I... zostawiły go na ulicy”, który ukazał się na portalu faktykaliskie.pl 12 września, odbił się szerokim echem w ogólnopolskich mediach. Sprawą zajęły się m.in. TVN24, Polsat News, dziennik Fakt i portal gazeta.pl. Przypomnijmy, 8 września otrzymaliśmy zgłoszenie od mieszkańców ul. Babinej, dotyczące bulwersującego incydentu na kaliskich plantach. Do leżącego na alejce mężczyzny wezwane zostały policja i pogotowie ratunkowe. Po ostrej wymianie zdań, czy pacjent nadaje się do szpitala, czy raczej do izby wytrzeźwień, służby odjechały, pozostawiając człowieka na ziemi. Ostatecznie, po interwencji naszej redakcji, na miejscu pojawił się patrol straży miejskiej, a chwilę później również policji i ponownie karetka pogotowia ratunkowego. Mężczyzna został zabrany do kaliskiego szpitala. Po kilku godzinach pobytu wypuszczono go do domu.
To nie my, to oni
Szpital stoi na stanowisku, że jedynym problemem pacjenta była jego nietrzeźwość, dlatego nie wymagał interwencji lekarskiej. Policja – że nie było z nim kontaktu, dlatego osadzenie go w izbie wytrzeźwień było zbyt ryzykowne. Utrzymuje przy tym, że mundurowi odjechali z miejsca interwencji, aby przywieźć własnego lekarza. Finał jednak jest taki, że mężczyzna został na ziemi. Sam.
Po naszym artykule w obu placówkach wszczęte zostały postępowania wyjaśniające. Wstępne ustalenia są zaskakujące. - W momencie, gdy policjanci odjeżdżali z miejsca zdarzenia, był tam obecny ambulans pogotowia ratunkowego. Radiowóz odjechał więc pierwszy – mówi mł. asp. Anna Jaworska-Wojnicz, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Kaliszu. – Lekarz pogotowia odmówił policjantom wypisania zaświadczenia, że pacjent może być transportowany radiowozem i przebywać w izbie wytrzeźwień. W tej sytuacji funkcjonariusze nie widzieli innego wyjścia jak przywieźć naszego lekarza, który zbadałby leżącego mężczyznę i podjął decyzję, co z nim zrobić.
Co na to szpital? - Doktor, który miał dyżur w tym dniu stanowczo zaprzeczył, że pogotowie odjechało jako ostatnie i zostawiło pacjenta. Sprawdzałem to w dwóch różnych źródłach: rozmawiając z doktorem i kierownikiem pogotowia. Pogotowie opuściło plac jako pierwsze, a następnie odjechała policja. Takie jest oficjalne stanowisko szpitala, poparte materiałami zebranymi w toku postępowania wyjaśniającego – oświadcza Paweł Gawroński, rzecznik prasowy Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Kaliszu.
Rzecznik dodaje przy tym, że jeśli założyć - czysto hipotetycznie - iż policjanci byli świadomi stanowiska lekarza w tej sprawie, nie powinni byli odjeżdżać, zostawiając pacjenta. - Nie lekarz systemu jest od tego, żeby pilnować nietrzeźwego człowieka leżącego na ulicy, tylko odpowiednie służby. Lekarz systemu musi czekać na wezwanie do pacjenta w stanie zagrożenia życia. Lekarz systemu nigdy by się nie wytłumaczył z takiej sytuacji, że siedział na ławce przy nietrzeźwym, a w tym czasie ktoś umarł na zawał – tłumaczy Paweł Gawroński.
Przyznaje natomiast, że lekarz istotnie odmówił policjantom wystawienia zaświadczenia, iż mężczyzna może trafić do policyjnej izby wytrzeźwień. – Zgodnie z prawem, pogotowie ratunkowe zobligowane jest posługiwać się tylko dwoma dokumentami: kartą zlecenia wyjazdu i kartą medycznych czynności ratunkowych. Zaświadczenie, o którym mówi policja, jest ich wewnętrznym dokumentem, którym posługują się zwyczajowo – wyjaśnia Paweł Gawroński. Jego zdaniem dokument medyczny w postaci karty medycznych czynności ratunkowych był w tej sytuacji wystarczający. – Logika wskazuje, że jeśli lekarz, po zbadaniu pacjenta, wpisuje w kartę, iż nie wymaga on hospitalizacji, oczywistym jest, że nadaje się do transportu czy radiowozem czy innym środkiem komunikacji, samodzielnego opuszczenia miejsca zdarzenia lub podjęcia innych czynności we własnym zakresie – dodaje Paweł Gawroński.
Kto mija się z prawdą?
Służby wzajemnie obarczają siebie winą, a ich stanowiska na razie trudno zweryfikować. – Kamera miejskiego monitoringu na plantach jest uszkodzona, a nawet gdyby działała, przez drzewa nie byłaby w stanie dosięgnąć tego miejsca – mówi Dariusz Hybś, komendant Straży Miejskiej Kalisza.
Konflikt między policją a szpitalem wokół odpowiedzialności za osoby nietrzeźwe, istnieje w Kaliszu od czasu zlikwidowania Izby Wytrzeźwień. Najwyraźniej jednak zaczyna przybierać na sile. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że ofiarą nieporozumień nie stanie się człowiek potrzebujący pomocy.
MIK, fot. arch.
Napisz komentarz
Komentarze