Wojciech Pytlarz jest najbardziej doświadczonym graczem w kadrze drugoligowca znad Prosny. Od tego sezonu jemu właśnie powierzono rolę drugiego opiekuna drużyny. Dzieli ją z obowiązkami podstawowego atakującego. – Trenerem jestem bardziej na treningach. Na meczach czuję się jak zawodnik. Nie staram się ingerować za bardzo trenerowi Pieczonce. Staram się robić swoje na boisku, podpowiadać młodszym kolegom i to tyle. Koncentruję się na grze – zapewnia 31-latek.
Oficjalny debiut w podwójnej roli wypadł pomyślnie, bo kaliski zespół pokonał po pięciosetowym boju Caro Rzeczyca. – Graliśmy falami, aczkolwiek często to tak wygląda w pierwszym meczu sezonu. Myślę, że w miarę upływu czasu będziemy coraz lepiej się zgrywać. Są dwaj nowi rozgrywający, nowi zawodnicy na innych pozycjach, więc te sześć tygodni wspólnych treningów to stosunkowo mało, żeby móc mówić o zgraniu. W miarę kolejnych meczów będzie coraz lepiej – przekonuje Pytlarz.
Po pierwszym przegranym secie sobotniego pojedynku kaliszanie wygrali dwa kolejne i byli blisko zgarnięcia pełnej puli. Nie zdołali jednak zakończyć meczu w czwartej odsłonie, czyniąc to dopiero w tie-breaku. – Najważniejsza jest wygrana. Szkoda, że nie za trzy punkty, ale przeciwnik był całkiem niezły, z kilkoma naprawdę fajnymi i doświadczonymi zawodnikami. Tym bardziej cieszy, że udało nam się zwyciężyć. Na swoim terenie chcemy wygrywać jak najwięcej. I taki też był cel przed meczem i jesteśmy zadowoleni, że udało się go zrealizować – przyznaje atakujący MKS Calisia.
Drużyna nie ma sprecyzowanego celu na cały sezon. Ma jednak ustalone pewne zamierzenia, które będzie się starała wdrożyć w każdej kolejnej potyczce. – Na razie nie wiadomo, jaki zespół, co sobą prezentuje. Myślę, że możemy się tylko koncentrować na konkretnym meczu, na każdym secie, zostawiać serce na boisku, a wynik będzie takim efektem ubocznym. Jeżeli będziemy zaangażowani i dalej będziemy przykładać się do treningów, to będzie dobrze – uważa Wojciech Pytlarz.
Michał Sobczak
Napisz komentarz
Komentarze