Sylwia Grobys jest wychowanką Libero Pleszew, z którego jako juniorka trafiła do Calisii. W drugoligowej wówczas drużynie występowała do 2010 roku. Potem grała w Warszawie, Poznaniu, a ostatnio w pierwszoligowym Chemiku Police. Teraz znów jest w Kaliszu, będąc podstawową przyjmującą MKS-u. W środowym spotkaniu przeciwko ekipie z Gliwic potwierdziła, że będzie silnym ogniwem beniaminka I ligi. – Bardzo się cieszę, że dopisali kibice, że byli z nami i wierzyli w nas, mimo dwóch wyjazdowych porażek na rozpoczęcie sezonu. Choć musiałyśmy walczyć w tie-breaku, to najważniejsze, że wygrałyśmy i było dużo emocji. Mam nadzieję, że mecz podobał się kibicom i będą oni zadowoleni z naszej pracy i z tego, co pokazujemy na boisku – oceniła pleszewianka.
Kaliski zespół wygrał w środę po raz pierwszy w tym sezonie. Zwycięstwo nie przyszło jednak łatwo, bo rywalki, szczególnie w czwartej partii, wysoko zawiesiły poprzeczkę. – Po trzecim secie, prowadząc 2:1, trudno było nam się skupić, bo nasze głowy były chyba już gdzieś dalej. Może też zabrakło trochę sił, ale ostatecznie to my byłyśmy górą, udało się wygrać i z tego najbardziej się cieszymy – przyznaje przyjmująca MKS-u Calisia.
Tak waleczną postawą, jak w starciu przeciwko gliwickiej drużynie, kaliszanki mogą napsuć krwi jeszcze wielu pierwszoligowym oponentkom. – Jesteśmy beniaminkiem i będziemy ambitnie walczyć w każdym meczu. W pierwszej lidze jest dużo drużyn z doświadczonymi zawodniczkami, a my na ich tle będziemy chciały się pokazać z jak najlepszej strony. Mamy w zespole dużo młodych dziewczyn, które, mam nadzieję, będą się rozwijać przy bardziej ogranych zawodniczkach, podpatrywać, jak trenujemy, jak zachowujemy się na boisku. Dla nich to też jest ważny, przyszłościowy sezon – przekonuje Sylwia Grobys.
Michał Sobczak
Napisz komentarz
Komentarze