W niewielkim gronie przyjaciół i fanów odbyło się uroczyste zapalenie neonu na kamienicy u zbiegu ulic Pułaskiego i Śródmiejskiej, w której Jan Ptaszyn Wróblewski mieszkał do czasu egzaminu dojrzałości w I Liceum im. Adama Asnyka. Kamienica nadal należy do rodziny i umieszczenie neonu wymagało uzgodnień, ale podobno udało się całą akcję utrzymać w tajemnicy, dzięki współpracy z krewną muzyka. „Musiała być zgoda całej rodziny na zamontowanie neonu, włożenie tych zdjęć w okna itd.” – opowiada Barbara Lisiak, kuzynka Jana Ptaszyna Wróblewskiego. „Wspaniała współpraca i wszystko wyszło należycie z jednej i drugiej strony”.
To pierwszy „świecący pomnik” w naszym mieście. Po dość długo trwających konsultacjach dotyczących nie tylko kształtu, koloru, ale także technologii, bezpieczeństwa i ulokowania w miejskiej przestrzeni neon zaprojektował plastyk, niegdyś związany z Muzeum Okręgowym Ziemi Kaliskiej, a obecnie pracownik Studia Eurocomfort. „Podstawą pomysłu była postać Ptaszyna grającego, więc skorzystałem ze zdjęć z koncertów, gdzie pojawia się jego charakterystyczna postać z saksofonem” – mówi Jarosław Romaniuk.
Na jednym z balkonów na cześć jubilata na saksofonie zagrał Henryk Siuda, na wysokości pierwszego piętra rozbłysnął neon, a pod dawnym mieszkaniem muzyka, na parterze, jest w tej chwili pusta przestrzeń handlowa, dlatego w gronie fanów Ptaszyna pojawiła się myśl, aby otworzyć tam klub jazzowy. „Pomysł, jak to mówią, nie jest głupi. Rzeczywiście można byłoby coś takiego zrobić. Tym bardziej, że jest już neon, jest galeria zdjęć. Chyba brakuje czegoś takiego w Kaliszu” – komentuje Barbara Lisiak, współwłaścicielka kamienicy.
Neonowa uroczystość to kolejny po honorowych tytułach i urodzinowej gali ukłon Kalisza wobec wybitnego jazzmana, który jednak tym razem przyjechał do rodzinnego miasta przede wszystkim na Festiwal Pianistów Jazzowych. Spotkanie zatytułowane „Trzy kwadranse jazzu”, czyli tak jak jego słynna audycja w radiowej Trójce, zainaugurowało czterodniową, międzynarodową imprezę. Prowadzący rozmowę Jan Cegiełka, pytał między innymi o początki radiowej działalności Jana Ptaszyna Wróblewskiego. „Najpierw dostałem jakieś zlecenie, żeby na antenie zrobić jakąś recenzję płytową, potem drugą. Potem jeszcze jakieś omówienie, jakiejś twórczości, jakiegoś człowieka. To wszystko były podchody na zasadzie, czy ja się nadaję w ogóle do tego rodzaju pracy czy nie” – mówi z uśmiechem muzyk, który wcale nie lubi być nazywany dziennikarzem.
Nikt nie wątpi w redaktorski profesjonalizm, skoro przygoda Ptaszyna z radiem trwa ponad 40 lat, co również robi wrażenie obok jubileuszu 60 lat pracy zawodowej i 80. rocznicy urodzin. Na spotkaniu w CKiS dla Jubilata jazzowe standardy grał Kamil Pyrek Band, ze swoim 13-letnim basistą. A jak gra sekstet Jana Ptaszyna Wróblewskiego, przekonają się szczęśliwcy, którym udało się kupić bilety na trwający do niedzieli festiwal.
Robert Kuciński, fot. autor
Napisz komentarz
Komentarze