Regionalne Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Kaliszu sąsiaduje z PWSZ przy ul. Kaszubskiej, której studentem jest Mateusz Siuda. Od kilku dni do RCK przychodzą tłumy młodych ludzi. Nic dziwnego, bo 19-latek ma wielu znajomych, a informacja o potrzebnej dla niego krwi obiegła internet. Tylko nasz post w tej sprawie trafił do 60 tys. użytkowników facebooka.
Dużo dawców, mało informacji
19-letni Mateusz Siuda uległ wypadkowi w miniony czwartek wieczorem. – Do zdarzenia doszło w miejscowości Orzeżyn w powiecie sieradzkim. Samochód, którym kierował młody mężczyzna uderzył w drzewo – powiedziała portalowi faktykaliskie.pl st. asp. Agnieszka Kulawiecka, rzecznik prasowy sieradzkiej policji. Jak wynika z relacji znajomych chłopaka, 19-latek ma złamane biodro i nos, zmiażdżone płuco, uszkodzone dwa kręgi i obrzęk czaszki. Znajduje się w śpiączce immunologicznej. Potrzebna jest krew 0Rh+ na przyszłe operacje. O jego wypadku piszemy TUTAJ.
Tym autem jechał 19 - letni Mateusz
- Wielu studentów i nauczycieli, wykładowców chodzi oddawać krew na tego chłopaka. I wczoraj poszliśmy oddać krew i w Kaliszu nie dają takiej możliwości oddania „imiennie” na Mateusza, że robimy cyrki z tego powodu. Między nimi (pracownikami RCKiK - red. ) było słychać rozmowy, że przez to mają dużo roboty, że to nasze wymysły – mówi portalowi faktykaliskie.pl jedna ze studentek PWSZ w Kaliszu.
Kaliskie Centrum Krwiodawstwa i Krawiolecznictwa twierdzi, że pracownicy punktu rejestracji krwiodawców w sposób kulturalny i wyczerpujący udzielają krwiodawcom informacji w tej sprawie. A sprawa jest dość skomplikowana.
Możesz oddać, a jednocześnie… nie możesz
W 2014 roku zmieniły się przepisy regulujące oddawanie krwi. Potocznie, niestety również w wielu punktach poboru krwi, przyjęło się, że nie można oddać krwi na konkretne osoby. To niezupełnie tak. Punkty krwiodawstwa nie wydają już zaświadczeń, że krew oddajemy dla konkretnego pacjenta i nie zawsze trafia ona do tej osoby. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, by naszą konkretną intencję w sprawie przeznaczenia naszej krwi wyrazić podczas rejestracji, a „pani w okienku” nie powinna mieć z tym obiekcji.
Krew, którą oddajemy z myślą np. o Mateuszu, ostatecznie może do niego trafić, bo szpital zgłosi do Regionalnego Centrum Krwiodawstwa takie zapotrzebowanie. Może, ale nie musi. Najważniejsze dla Mateusza i wielu innych pacjentów, by ta krew po prostu była.
Zazwyczaj centra krwiodawstwa muszą reagować natychmiast na zamówienie i często nie czekają na publiczną zbiórkę krwi, a dają szpitalom krew już odpowiednio spreparowaną z własnych zasobów. Nasza krew uzupełnia „rezerwy”. – Ten chłopak jak trafił do szpitala, to już został zabezpieczony w tę krew. Ta krew już na niego czekała. Niekoniecznie będzie to moja czy pana krew, ale szpital wystawia zlecenie Regionalnemu Centrum Krwiodawstwa i my wiemy, jaka grupa, czy potrzebne są płytki czy osocze – mówi nam Aleksandra Grodzka z Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Kaliszu. Publiczne zbiórki krwi z myślą o pomocy dla konkretnych osób ogłaszane są po to, by tej krwi nie brakło. Jeśli np. leczenie Mateusza jest już odpowiednio zabezpieczone pod tym względem, to nasza krew uratuje innych pacjentów.
W 2014 roku Narodowe Centrum Krwiodawstwa zrezygnowało z wystawiania zaświadczeń o oddaniu krwi dla konkretnego pacjenta, bo zdarzało się, że lekarze od liczby dawców uzależniali leczenie pacjenta. W tej chwili można wyrazić w poborze krwi swoją wolę w sprawie biorcy życiodajnego płynu, ale przecież nikt z nas nie będzie miał pretensji, jeśli nasza krew uratuje przy okazji kogoś jeszcze.
MS, fot. archiwum
Napisz komentarz
Komentarze