lek. med. Jerzy Celer, specjalista seksuolog, ginekolog położnik
Kto najczęściej przychodzi do pana gabinetu?
Najczęściej przychodzą mężczyźni. Szacuje się, że około 2 mln mężczyzn w naszym kraju ma zaburzenia seksualne. A gdy mężczyzna ma zaburzenie, np. zaburzenie w uzyskaniu erekcji, to automatycznie cierpi jego partnerka. Wówczas to już jest nie tylko jego problem, ale i jego partnerki, jego związku. Często to kobiety mobilizują panów do tego, by poszli do specjalisty. Oczywiście przychodzą również pary. Są zresztą one u mnie bardzo mile widziane, bo problem zaburzeń seksualnych dotyczy przecież obojga. Jeśli jedna strona ma problem, to rzutuje na życie seksualne pary. Ta druga strona dużo wnosi do rozwiązania problemu. Np. miałem pacjenta, który cierpiał zaburzenia wzwodu. Zapytałem go, czy ma wzwody nocne, kiedy śpi. On odpowiada, że nie wie. A jego żona dopowiada: ależ kochanie, w nocy, gdy śpisz, to masz. Dlatego obecność drugiej osoby podczas spotkania u seksuologa może pomóc szybciej zdiagnozować i wyeliminować zaburzenie.
Z jakimi problemami najczęściej zwracają się do pana mężczyźni?
Zaburzenia erekcji. To najbardziej powszechna bolączka panów. I to najbardziej ich mobilizuje do przyjścia, bo nie mogą konsumować swoich potrzeb seksualnych. Czasami wymusza to na nich partnerka. Drugą sporą grupą są mężczyźni z zaburzeniami wytrysku, czasu trwania kontaktu seksualnego, czyli cierpią oni na zbyt wczesny wytrysk. Ale przychodzą również osoby, które mają zaburzenia tożsamości płciowej. Do końca sami nie są pewni czy są homoseksualni. Mają wątpliwości czy na pewno nie są heteroseksualni czy może tylko im się tak wydaje. To szczególnie dotyczy młodych osób i często jest to presja rodziny w stylu: „idź się leczyć”, bo nie wszyscy zrozumieją: tego się nie leczy!. Jeżeli dana osoba miała kontakty homoseksualne na zasadzie eksperymentu, to można to jeszcze wyprostować. Ale jeżeli ta seksualność tkwi już w naszej tożsamości, to tego nie jesteśmy w stanie zmienić.
Palacze to bardzo duża grupa moich klientów. Problemy mogą mieć również młodzi mężczyźni chodzący na siłownię, uprawiający sporty siłowe i biorący różne mikstury, koktajle, po to, by tę masę mięśniową szybciej budować.
Co głównie powoduje problemy z erekcją?
To przede wszystkim czynniki psychogenne, czyli stres, lęki np. obawa przed zajściem w ciążę partnerki. Drugą równie ważną grupą to zaburzenia związane z chorobami, które występują w organizmie, a z których nie zdajemy sobie sprawy. Np. cukrzyca, problemy z ciśnieniem. Bardzo ważnymi czynnikami są używki: przede wszystkim palenie papierosów. Palacze to bardzo duża grupa moich klientów. Problemy mogą mieć również młodzi mężczyźni chodzący na siłownię, uprawiający sporty siłowe i biorący różne mikstury, koktajle, po to, by tę masę mięśniową szybciej budować. Niestety bardzo często i bardzo szybko pojawia się u nich problem zaburzeń seksualnych. Pamiętam takiego młodego człowieka, który przyszedł ze śliczną dziewczyną i powiedział, że od trzech miesięcy on tylko na nią patrzy. W ogóle nie potrafił się pobudzić, podniecić. Jego piękna dziewczyna była mu zupełnie obojętna pod względem seksualnym. W ogóle nie miał ochoty na seks. Nie uzyskiwał erekcji. Twierdził, że tylko raz wziął jakąś miksturę, bo ktoś na siłowni mu tak doradził. Większość, nie mówię, że wszyscy, próbuje chodzić na skróty i myślą, że jak zażyją pewne specyfiki to będą od razu jak Pudzianowski. Niestety u sporej części kulturystów bardzo często występują zaburzenia seksualne.
Kobiety – z czym one najczęściej przychodzą?
To przede wszystkim problemy z pożądaniem, spadek potrzeb seksualnych – to główny powód. I jest wcale nie taka mała grupa pań, które mają problem z rozpoczęciem kontaktów seksualnych. Występuje u nich pochwica. Polega ona na niezależnym od woli skurczu mięśni pochwy, który zamyka jej otwór przy próbie współżycia . Często przychodzą z tym problemem pary, które kochają się, chciałyby posiadać potomstwo, a nie mogą skonsumować swojego małżeństwa.
Jak długo taki problem może trwać?
Nawet do kilku lat. Obawa przed penetracją jest u tych kobiet na tyle silna, że nie ma możliwości odbycia stosunku. Tu przyczyn może być całe mnóstwo: czasem jest to traumatyczne dzieciństwo np. molestowanie, gwałt, ale niekiedy to efekt wychowania w bardzo restrykcyjnych rodzinach, z rygoryzmem religijnym. W tego typu środowiskach przedstawia się niekiedy, że seks to coś brudnego, złego. Później jest to tak silnie zakodowane w głowie tej dziewczyny, siedzi to gdzieś w podświadomości, że gdy ma do czegoś dojść, to ta kobieta od razu się blokuje, wycofuje. Niekiedy kobietom wpaja się, że stosunek jest bardzo bolesny, że może dojść do krwotoku. To oczywiście nieprawda. Ale stereotypy, mity zostają w głowie. Z wieloma takimi parami odnieśliśmy wspólnie sukces i mogą się cieszyć swoimi dziećmi i seksem.
Dziś, gdy mamy problem związany z naszą sferą seksualną, najpierw zaglądamy do internetu i tam szukamy odpowiedzi na nurtujące nas kwestie. To normalny odruch współczesnego człowieka. Kiedy jednak powinniśmy zwrócić się po pomoc do specjalisty seksuologa?
Internet to takie wysypisko. Nikt nie idzie na wysypisko, gdy szuka, powiedzmy, dobrej pralki. Nikt też nie ugotuje dobrego dania, tylko oglądając program w telewizji, ani nikt nie naprawi samochodu, tylko oglądając programy motoryzacyjne. Zdrowie mamy tylko jedno i jest ono absolutnie bezcenne. I gdy gnębi nas jakaś kwestia, powinniśmy zwrócić się do specjalisty. 99% informacji w internecie na temat seksu i problemów z nim związanych to nieprawda. Tematy są tam przedstawione sztampowo. Każdy z nas jest inny. Gdy często boli nas głowa, idziemy do lekarza rodzinnego, później do neurologa. Gdy mamy problemy z seksem, zamiast czytać setki forów internetowych czy niesprawdzonych artykułów, powinniśmy udać się do seksuologa.
Jasne, codziennie nie można mieć fajerwerków, bo to nie o to chodzi. Ale od czasu do czasu, jak już się decydujemy, to nie róbmy tego tak, od niechcenia, z musu.
Jak wygląda pierwsza wizyta u Pana jako seksuologa? Czy można się spodziewać badań?
Tak, ale nic nie jest przymusem. Zwykle na pierwszej wizycie rozmawiamy. Chcę, żeby pacjent oswoił się, tak by szczerze opowiedział o swoim problemie. Czasami wystarczy jedna wizyta i mamy problem zdiagnozowany. Gdy problem jest złożony, potrzeba i kilku wizyt. Inaczej przebiega leczenie zjawiska, które pojawiło się tydzień temu, a inaczej takiego, które wystąpiło 10 lat temu, nadal trwa, a my dopiero teraz zwróciliśmy się po pomoc do specjalisty. Jest wiele przypadków, gdy za problemami z erekcją, stoi np. cukrzyca. Wtedy muszę zlecić odpowiednie badania, przeanalizować ich wyniki itd.
Czy istnieje norma, jak często zdrowa para, zdrowe małżeństwo powinni uprawiać seks?
Jakiekolwiek określenie norm w tej kwestii to bzdura. Nie ma żadnych norm. Norma jest dla każdej pary osobna. Dla jednego związku codzienny seks to będzie norma, oboje tego chcą. A dla innego raz na miesiąc, bo taką mają potrzebę. Tu należy podkreślić, że musi być spełniona potrzeba i jej i jego i oboje daną częstotliwość stosunków powinni akceptować. Przypomina mi się teraz pewna pacjentka. Jestem też ginekologiem i często kwestie seksuologiczne w tej pracy się przewijają. Chodziło o zagrożenie ciąży. Radziłem, aby absolutnie ograniczyła kontakty seksualne, bo zagrażałyby one dziecku. I ona mi mówi: „Ale raz dziennie to mogę panie doktorze?” Ja odpowiadam: raz dziennie stanowczo nie. Ona z kolei: „że raz dziennie to ja muszę, a najchętniej to trzy razy dziennie”. I co miałem jej powiedzieć? Że ona nie jest w normie. Jeżeli jej partnerowi to odpowiada, to w porządku. Taka jest ich norma.
Na pana stronie internetowej można przeczytać takie oto motto: „Związek bez seksu jest jak wino bez winogron”. Czy można powiedzieć, że uratował Pan wiele związków?
Seks jest bardzo ważnym elementem każdego udanego związku. Oczywiście zdarzają się i takie związki, które obywają się bez niego. Ale to jest niewielki promil par. Seks to bardzo ważna sfera życia i nie należy jej bagatelizować. Bo niestety nieudane życie erotyczne rozwala związki. Nie raz miałem przypadek, gdy zwrócił się do mnie mężczyzna z problemami z erekcją i mówi, że jestem jego ostatnią deską ratunku. „Ja tu się do pana kilka razy umawiałem, nawet kilka razy przyjechałem. Stałem pod gabinetem i nie miałem odwagi wejść. Ale wie pan, dostałem już papiery rozwodowe. Jest pan jedyną deską ratunku, żeby pan mi pomógł, bo ja kocham moją żonę. Ale ona mi postawiła ultimatum, że już dłużej nie może tak”. I muszę powiedzieć, że kilku pacjentów zadzwoniło czy nawet przyjechało powiedzieć, że związek się uratował, bo po terapii oni wrócili na sferę seksualną i ich relacje z żonami się odbudowały.
Rutyna dopada wtedy, gdy para nie rozmawia ze sobą, w takim sensie, że nie rozmawiają absolutnie szczerze o swoich potrzebach, uczuciach. To jest bardzo ważne, żeby ze sobą rozmawiać.
Kiedy zaczął pan pracę jako seksuolog w Kaliszu? Czy pamięta pan sprawy, z jakimi zwrócili się do Pana pierwsi pacjenci?
Jako seksuolog zacząłem pracę w Kaliszu 19 lat temu. Przez te lata nasza świadomość w kwestii seksu jest większa, ale nadal niestety jest to trochę sfera tabu. Moim zdaniem nie mamy dobrej edukacji seksualnej. W Polsce jest taki model wychowania młodych ludzi, który mi się bardzo nie podoba. Do 18. roku życia o seksie najlepiej nie mówić nic. A jak ktoś kończy 18 lat, to ma być nagle w tej dziedzinie ekspertem. A kiedy miał tę wiedzę uzyskać? Teraz oczywiście jest większa dostępność do różnych źródeł. Dziś góruje internet, kiedyś wiedzę czerpało się od kolegów. Niestety w sieci młode osoby mogą się naczytać bzdur, które później powielają.
Na początku mojej pracy normą było, że na kilka telefonicznie umówionych wizyt, dwie się odbyły, bo reszta osób nie przyszła. Pamiętam doskonale jedną z moich pierwszych pacjentek, która przyszła do mnie i powiedziała, że czuje się wykorzystywana seksualnie. Jej problem polegał na tym, że jak szła na dyskotekę, to wszyscy mówili, że jest łatwa, bo jak jej postawią jedno piwo i jakiś chłopak powie jej komplement, to ona z nim idzie do samochodu i uprawia seks. W ciągu roku miała czterech czy pięciu partnerów seksualnych. Dziś wiem, że niektóre młode dziewczyny w ciągu jednej dyskoteki mają czterech, pięciu partnerów. Wszystko to jest kwestia wychowania seksualnego.
Jak zatem mądrze wprowadzić nastolatka w temat seksu?
Z dzieckiem przede wszystkim trzeba w ogóle rozmawiać. A spora część rodziców w ogóle nie rozmawia ze swoimi dziećmi i nie ma z nimi bliskich relacji. Zawsze mówię, że dziecko jest jak czysta biała kartka. Jak sobie ją zapiszemy, tak mamy. Później albo mamy relację z dzieckiem albo jej nie mamy. W tej chwili badania na terenie naszego kraju mówią o tym, że aktywnie uczestniczą w rozpoczęciu współżycia seksualnego 12-letnie dziewczynki. I to one inicjują kontakty seksualne. Jest tak olbrzymia presja w niektórych środowiskach, nie mówię, że we wszystkich. Jest presja grupy: - Dziewica to jest wstyd. „Jak Ty możesz być dziewicą! Natychmiast się tego pozbądź.” Te dziewczyny nie mają wsparcia, nie mają wiedzy. Często w nielegalny sposób kupują sobie plastry antykoncepcyjne. Przyklejają na ramię i tak idą na dyskotekę. Wysyłają jasny sygnał chłopcom: jestem zabezpieczona, ze mną możesz bez obaw.
Są oczywiście dziewczęta, które czekają na rozpoczęcie życia seksualnego na odpowiedniego partnera. Z racji tego, że jestem ginekologiem to często trafiają mi się takie młode damy, które przychodzą po antykoncepcję. Ja nigdy od tak nie wypisuję sobie recepty. Zawsze rozmawiam, badam pacjentkę. I często pytam taka młodziutką kobietę: czy ona naprawdę potrzebuje rozpoczęcia życia seksualnego. Jak mi mówi, że tak, to ja szanuję tę decyzję. Ale bywa i tak, że sobie rozmawiamy i mówi: „ma pan rację, ja się jeszcze wstrzymam, ja bardziej chciałam dla niego”. Ja mówię, jeśli rzeczywiście Cię kocha, to poczeka. Bo czego potrzebuje taka 17-letnia dziewczyna? Ona potrzebuje adoracji, bliskości, a nie tak, żeby pójść do lóżka i odbyć stosunek.
Udane życie seksualne to wiadomo kwestia indywidualna, ale jakie najważniejsze składniki życia erotycznego, które jest zdrowe i przynosi parze satysfakcję, by pan wymienił?
Pierwszym, fundamentalnym składnikiem udanego życia seksualnego jest po prostu miłość. My musimy się kochać, żeby mieć dobre życie erotyczne. Bo nie mówimy tutaj przecież o stronie tylko i wyłącznie fizycznej. Druga kwestia to poczucie bezpieczeństwa i wzajemnego zaufania: my się kochamy i sobie ufamy. Ja wiem, że on nie zrobi nic wbrew mojej woli, ani ja tak nie postąpię. Ważna jest również stabilizacja uczuciowa. Gdy nasze relacje jako pary są dobre, to i nasze relacje seksualne takie będą. Następną bardzo ważną kwestią jest akceptacja antykoncepcji, którą para stosuje. Para powinna wspólnie wybrać taką metodę, która obojgu odpowiada. Bo nie ma nic gorszego i tam nie ma satysfakcji seksualnej, gdy np. partner nie zgadza się na żadną formę antykoncepcji, a kobieta chce się zabezpieczać. Miałem taki skrajny przypadek, gdzie partner nie zgadzał się na żadną antykoncepcję, a wymagał codziennych kontaktów seksualnych. Dla tej kobiety to nie była żadna przyjemność, a wręcz dochodziło tu do przemocy psychicznej, ona była zmuszana do seksu. A gdy zachodziła w ciążę, ten mężczyzna przez 3 miesiące ją bił, bo to, jego zdaniem, była jej wina, że zaszła w ciążę. Tacy prymitywi niestety też istnieją.
W jakim momencie życia pary najczęściej dochodzi do kryzysu w kwestii erotycznej? Jak mu zapobiec?
To jest bardzo indywidualna kwestia. Bo jeżeli te wszystkie elementy, o których mówiliśmy przed chwilą, są spełniane - takiego dobrego związku, to właściwie u takiej pary nie powinno dojść do kryzysu.
Ale może przyjść rutyna…
Ta rutyna dopada wtedy, gdy para nie rozmawia ze sobą, w takim sensie, że nie rozmawiają absolutnie szczerze o swoich potrzebach, uczuciach. To jest bardzo ważne, żeby ze sobą rozmawiać. Gdy przychodzi do mnie taka para, to mówią: „no przecież rozmawiamy”. Ale oni nie mówią o swoich potrzebach. Rozmawiam wtedy z kobietą, potem z jej partnerem, druga strona wówczas tego słucha i nagle, on, ona mówią: „Ale ja myślałam, że to tak nie jest. Czemu mi nie powiedziałeś?”, „Przecież Ci mówiłem”. „Ale nie powiedziałeś tego tak jak teraz”. Czasami trzeba powiedzieć wprost: np. „ja lubię i chciałabym, żebyś mnie pogłaskał po głowie, myział po karku, bo to mi sprawia radość i przyjemność, a Ty tego nie robisz”. Musimy mówić o swoich potrzebach.
A żeby nie wpadać w rutynę, czasami trzeba się zaskakiwać. Często sugeruje parom zrobienie sobie takiego „koncertu życzeń”. Przez tydzień pani mówi, czego chciałaby w tym przysłowiowym łóżku, a jej partner próbuje spełniać jej zachcianki. A potem następuję zamiana ról. Oczywiście nic na siłę: to ma sprawiać wam radość i przyjemność.
Wciąga i pochłania nas życie codzienne: praca, dzieci, dom, obowiązki. I ten seks schodzi niestety trochę na dalszy plan. Jasne, codziennie nie można mieć fajerwerków, bo to nie o to chodzi. Ale od czasu do czasu, jak już się decydujemy, to nie róbmy tego tak, od niechcenia, z musu, szybko. Jeśli tak, to w taki dzień zrezygnujmy z seksu. Poczekajmy do następnego dnia i zróbmy to tak, żeby było fajnie, tak byśmy obydwoje mieli z tego satysfakcję. I nie szybko.
Rozmawiała Agnieszka Gierz
Napisz komentarz
Komentarze