Marta Kuehn-Jarek przez kilkanaście sezonów występowała na parkietach OrlenLigi. W znakomitej większości broniąc barw Calisii grającej m.in. pod szyldem Winiar. Z jej umiejętności, dzięki którym stała się jedną z najlepszych w kraju libero, korzystały też ekipy z Bydgoszczy i Piły. Ale to właśnie nad Prosną, gdzie zaczynała siatkarską przygodę, święciła największe sukcesy, w tym złoty medal mistrzostw Polski wywalczony w roku 2005. – Cieszę się, że zaczęłam w Kaliszu i skończyłam w Kaliszu. To było moje marzenie. Decyzję podjęłam w zasadzie po skończeniu grania w OrlenLidze. Wtedy jednak nie było w moim mieście drużyny ligowej. To, że dołączyłam w poprzednim sezonie do Calisii, wyszło trochę przypadkiem. Nie spodziewałam się, że jeszcze zagram. Cieszę się jednak, że przez te niespełna dwa ostatnie lata mogłam czerpać przyjemność ze swojej pasji. Bo siatkówka jest moją pasją, która stała się też pracą. Najważniejsze, że dotrwałam do końca w zdrowiu – przyznała kaliszanka.
Do MKS Calisia doświadczona siatkarka dołączyła w trakcie sezonu 2015/2016, gdy zespół ten rywalizował na parkietach drugiej ligi. W zakończonych w sobotę rozgrywkach wspierała drużynę już w pierwszoligowych zmaganiach, będąc jej bardzo ważnym ogniwem i pełniąc rolę drugiego trenera. – Starałam się z całych sił dołożyć od siebie, zarówno jako zawodniczka, jak i trener. Bardzo mi zależy, żeby siatkówka w Kaliszu odbudowywała się i szła w dobrym kierunku. Mam nadzieję, że moje siły nie poszły na marne i wkrótce zespół znów będzie grał na najwyższym poziomie – oznajmia Marta Kuehn-Jarek.
W sobotę nie obyło się bez podziękowań od władz miasta, klubu oraz koleżanek z drużyny i kibiców. Uroczystość odbyła się tuż po zakończonym zwycięsko boju z Nike Węgrów, zapewniającym kaliszankom siódme miejsce w pierwszej lidze. – Nie spodziewałam się, to było bardzo miłe. Wiedziałam, że dopiero po meczu ochłonę i dotrze do mnie podjęta wcześniej decyzja. Przed meczem podchodziłam do całej sprawy profesjonalnie, skupiałam się tylko na tym, żeby wygrać. Słowo się jednak rzekło, to już koniec. Tak na poważnie to bardzo przykry moment w karierze każdego sportowca, ale niestety życie jest takie, że kiedyś taką decyzję trzeba podjąć. Uważam, że był to najlepszy moment z możliwych. Trzeba ustąpić miejsca młodszym dziewczynom. W tym sezonie dałyśmy radę, mimo że często grałyśmy w osłabionym składzie, czasami brakowało zmienniczek, a szansę dostawały juniorki. To dobra prognoza na przyszłość. Zasłużyłyśmy na pewno na wyższe miejsce niż siódme – ocenia siedmiokrotna medalistka mistrzostw Polski.
W jakiej roli zobaczymy ją w najbliższym czasie? – Jestem nauczycielem i na pewno nadal będę pracowała w szkole. Trudno mi w tej chwili powiedzieć, jak dalej potoczy się moje życie zawodowe. Dobrze byłoby być blisko drużyny, blisko sportu, ale to są marzenia. Dopiero pomyślę, jak zagospodaruję sobie czas wolny, który mi pozostanie. Być może odkryję nową pasję, której się poświęcę. Na pewno jednak zawsze będę na meczach dziewczyn i zawsze będę im kibicowała, to się nie zmieni – zakończyła Marta Kuehn-Jarek.
Michał Sobczak
Napisz komentarz
Komentarze