Nie było to wielkie widowisko, momentami wręcz senne, ale z happy endem dla KKS-u. Licznie zebranych kibiców uszczęśliwił Rafał Jankowski, który w czwartej minucie doliczonego czasu gry ze stoickim spokojem wykonał „jedenastkę” podyktowaną za zagranie piłki ręką przez obrońcę Jaroty Dawida Piróga. – Nieważny jest styl, ważne, że zdobyliśmy trzy punkty – komentował po spotkaniu Marcin Lis. – Wcześniej zdarzało się, że graliśmy ładnie, ale przegrywaliśmy. Takie mecze, jak ten dzisiejszy, też trzeba potrafić wygrać – dodaje obrońca kaliskiego zespołu.
Goście kontestowali decyzję arbitra, gdyż ich zdaniem ręki w polu karnym nie było. Czynili to również po zakończeniu meczu, a najaktywniejszy w tym względzie był wspomniany Piróg. Za swoje zachowanie obejrzał drugą żółtą kartkę i w konsekwencji czerwoną. – Sam mógłbym wskazać wiele meczów, w których decyzje sędziowskie były dla nas krzywdzące, ale taki jest sport. Nie zwykłem się awanturować z sędziami czy działaczami. Jeżeli sędzia odgwizdał karnego to nie ma dyskusji. Cieszymy się ze zwycięstwa – podkreśla trener KKS-u, Piotr Morawski.
Kaliskiej drużynie Jarota nigdy nie leżał. Odkąd awansowała ona do trzeciej ligi ani razu go nie pokonała. Klątwę zdjęła przy piątym podejściu. – Te mecze zawsze mają dodatkowy smaczek. Jeszcze pracując w Calisii i grając z Jarotą w drugiej lidze też te wyniki nie były dla nas pozytywne. Dziś się to zmieniło – mówi szkoleniowiec „trójkolorowych”.
Nerwowej końcówki jego podopieczni mogli uniknąć. Jedyny w całej potyczce moment nieuwagi w defensywie kosztował ich jednak utratę gola. W 70 minucie żaden z kaliszan nie przeciął podania z głębi pola, z czego skorzystał 18-letni Miłosz Kowalski, trafiając w długi róg. Było 1:1. Wcześniej KKS prowadził po bramce Błażeja Ciesielskiego, który w 40 minucie uderzył z pierwszej piłki po ładnym dograniu Marcina Lisa. – Mieliśmy lepsze i gorsze momenty. Mogliśmy „dobić” przeciwnika, bo stwarzaliśmy sytuacje i nie byłoby nerwówki – twierdzi obrońca kaliskiej ekipy. – Nasza gra dzisiaj to taka sinusoida. Pierwsze 20-25 minut nie było najlepsze w naszym wykonaniu. Potem opanowaliśmy grę, zaczęliśmy realizować to, co sobie założyliśmy, ale jedna akcja rywali wystarczyła, by znów było nerwowo. Wynik mówi więcej niż gra, którą, trzeba powiedzieć otwarcie, musimy poprawić. Dobre fragmenty musimy przeciągnąć na cały mecz, a nie tylko momenty – ocenia Piotr Morawski.
Te lepsze momenty to m.in. strzały Jankowskiego i Ciesielskiego z pierwszej połowy oraz próby Roberta Tunkiewicza i Christiana Nnamaniego po przerwie. Gol mógł również paść na kwadrans przed końcem, gdy po dograniu Stajko Stojczewa z rzutu wolnego i główce Łukasza Żeglenia piłkę zmierzającą do siatki w ostatniej chwili zatrzymali defensorzy z Jarocina. Przyjezdni nie pozostawali jednak dłużni i, wprawdzie sporadycznie, ale dość groźnie kontrowali. Tuż przed półmetkiem z najbliższej odległości przestrzelił Miłosz Kowalski, a w 86 minucie skiksował Dominik Chromiński. W doliczonym czasie piłkarze Janusza Niedźwiedzia nie wykorzystali ponadto rzutu wolnego zza „szesnastki”.
Michał Sobczak, wideo: Norbert Gałązka
***
KKS Kalisz – Jarota Jarocin 2:1 (1:0)
Błażej Ciesielski 40, Rafał Jankowski 90+4 (karny) – Miłosz Kowalski 70
Żółte kartki: Ciesielski, Jankowski, Owczarek, Lis, Stojczew (KKS) oraz Chromiński, Ludwiczak, Nowak, Piróg (Jarota)
Czerwona kartka: Dawid Piróg (Jarota, druga żółta, po meczu)
Sędziowali: Maciej Martyniuk oraz Piotr Bacia i Aleksander Guzik (KS WZPN)
Widzów: 700
KKS: Pogorzelec – Palat, Gawlik, Lis, Grabowski (82 Łepski) – Ciesielski (46 Nnamani), T. Kowalski (46 Tunkiewicz), Żegleń, Budrowski (78 Owczarek), Stojczew – Jankowski
Jarota: Filipowiak – Pacyński, Piróg, Garbarek, Ludwiczak (87 Matuszak) – Nowak, Sierant (27 M. Kowalski), Maślanka, Chromiński, Skokowski – Zieliński (60 Czapliński)
Napisz komentarz
Komentarze