Ali Arshad w Polsce mieszka prawie 20 lat. Zajmuje się gastronomią i jak mówi w Kaliszu czuje się jak w domu. Dlatego nie dziwi go, że w naszym mieście pojawia się coraz więcej obcokrajowców, którzy tutaj chcą pracować i mieszkać. - Ja tu jestem i mój jeszcze jeden kolega. Więcej jest osób z Ukrainy – mówi prowadzący budkę z kebabem. - Kiedyś było tutaj mało obcokrajowców, ale teraz więcej jest. Chyba rynek potrzebuje osób zza granicy do pracy, bo nie ma Polaków. Ja się tutaj czuje jak u siebie, bo mam tutaj rodzinę. Jakby nie było dobrze, to bym nie mieszkał tutaj w Kaliszu. - mówi Ali.
Jeszcze do niedawna w naszym mieście można było spotkać przede wszystkim osoby z Bliskiego Wschodu, ewentualnie z Azji. Najczęściej pracujące w gastronomii. Od kilku lat nasz rynek pracy staje się popularny dla mieszkańców Armenii, Rosji, Ukrainy, Białorusi, Gruzji i Mołdawii, wyjaśnia Artur Szymczak, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy. – Najwięcej, bo ponad 90% to są Ukraińcy. W 2015 roku zarejestrowanych było 6 930 osób, natomiast od początku 2017 do lipca tego roku już jest zarejestrowanych ponad 8 200. Można sobie wyobrazić jaka to jest skala i jaka liczba osób tutaj na naszym terenie przebywa i pracuje. - dodaje dyrektor kaliskiego PUP.
Pracują najczęściej w rolnictwie. Tutaj jest największe zapotrzebowanie na pracowników zza wschodniej granicy. Coraz częściej firmy transportowe zatrudniają obcokrajowców, ale też firmy przemysłowe i produkcyjne. Powodów zmieniającego się rynku pracy pod kątem osób, które są zatrudniane jest kilka. Przede wszystkim brak Polaków chętnych do podejmowania pracy na takich warunkach jakie, proponują pracodawcy. - Jak przyjeżdża tutaj do pracy Ukrainiec, to po pierwsze on tutaj mniej zarabia od Polaka, ale również dłużej pracuje. Nie ukrywajmy, wiele osób pracuje w sobotę, niedzielę i one nie patrzą, że wybiła godzina 14.00, bo oni przyjeżdżają tutaj pracować. Dlatego pracują więcej niż 8 godzin. I to jest chyba jeden z powodów, dlaczego jest ich tylu zatrudnionych, a drugi powód jest taki, że część Polaków wyjechała za granicę i tych rąk do pracy brakuje – ocenia Artur Szymczak.
Najczęstsze wynagrodzenie dla takiej osoby to 2 tysiące złotych brutto – czyli najniższe obowiązujące w naszym kraju. Jednak jak pokazują statystyki coraz częściej Polska jest dla mieszkańców zza wschodniej granicy tylko przystankiem w drodze do krajów Europy Zachodniej. To może oznaczać, że w ciągu kilku lat rynek pracy, a przede wszystkim osób zatrudnianych, ulegnie zmianie, a pracodawcy będą mieć jeszcze większe problemy ze znalezieniem rąk do pracy.
AW, zdjęcia autor, pixabay.com
Napisz komentarz
Komentarze