Tygodnik, który ukazuje się od 1843 roku opisuje trudną sytuacje na polskim rynku pracy. Brak rodzimych pracowników, którzy za lepiej płatnym zajęciem wyruszyli do Europy Zachodniej, spowodował, że na ulicach naszych miast coraz częściej można usłyszeć języki rosyjski, litewski, a przede wszystkim ukraiński. Właśnie mieszkańcy tego kraju najchętniej i najczęściej przyjeżdżają nad Wisłę w poszukiwaniu lepiej niż u nich płatnego zajęcia. Według danych "The Economist" w Polsce pracuje obecnie około miliona osób, mających ukraiński paszport. Część z nich pracuje nielegalnie.
Tygodnik wyjaśnia, że pracownicy ze Wschodu ratują polską gospodarkę. Brak pracowników to zatrzymanie wzrostu gospodarczego. Dlatego ekonomiczni emigranci doskonale wypełniają lukę, która powstała w naszym kraju – tak ze względu na wyjazdy naszych rodaków za chlebem jak i zmniejszającą się liczbę mieszkańców naszego kraju. Taka sytuacja odczuwalna jest nie tylko przez przedsiębiorców, ale też samorządy i tutaj jako przykład tygodnik podaje nasze miasto. W artykule można przeczytać, że „w roku 2013 w Kaliszu było tylko 527 pracowników czasowych z zagranicy. Teraz jest prawie 10 700. Większość z nich jest z Ukrainy. W marcu do miasta przyjechał nawet ukraiński kapłan, jeden z 15 delegowanych w całej Polsce. Karolina Pawliczak, wiceprezydent z zadowoleniem przyjmuje przybyszów. "Polacy mogą wybierać, gdzie chcą pracować i to robią - mówi. Ukraińcy "ratują nasz rynek pracy".
Dane z Powiatowego Urzędu Pracy o ilości zatrudnionych legalnie cudzoziemcach w naszym mieście i powiecie mówią natomiast o 8 203 osobach – stan na 31 lipca tego roku. Pisaliśmy o tym wczoraj. Artykuł przeczytacie TUTAJ.
Polscy rynek pracy ratują imigranci zarobkowi, ale przedsiębiorcy już teraz obawiałaś się, że niebawem może zabraknąć także takich. Autor artykułu w "The Economist" jest nieznany. Tradycją tygodnika jest, że teksty są niepodpisywane. Artykuł znajdziecie pod tym LINKIEM.
AW, zdjęcie arch. The Economist
Napisz komentarz
Komentarze