Do grodu nad Prosną 30-letni zawodnik trafił przed rundą rewanżową. W sobotę zadebiutował przed kaliską publicznością, a jego nowa drużyna pokonała Zagłębie Lubin 28:24. – Bardzo cieszy ten wynik, wygraliśmy po bardzo ciężkiej końcówce. W ostatnich 20 minutach często graliśmy w osłabieniu, ale wytrzymaliśmy te trudne chwile. Myślę, że jako zespół zadowoliliśmy naszych kibiców, a było ich na meczu naprawdę dużo – ocenił wychowanek Ostrovii.
– Początek meczu trochę pozwolił nam ustawić jego przebieg, ale wiadomo, że 2-3 bramki w piłce ręcznej to mało. Czasami minuta wystarczy, aby stracić taką przewagę. W pewnym momencie rywale odpalili zapłon, wydawało się, że mogą nas dojść. Zrobiło się nerwowo, ale gdy przetrzymaliśmy grę czterech na sześciu, grając wtedy na 0-0, nie mogliśmy tego przegrać. Wielki szacunek dla chłopaków za tą końcówkę – dodał.
Szpera był jednym z najlepszych zawodników sobotniego meczu, rzucił trzy gole i umiejętnie dyrygował ofensywnymi poczynaniami swojego zespołu. Spore wrażenie wywarła na nim atmosfera towarzysząca spotkaniu. – Powiem szczerze, po prostu petarda! To coś fantastycznego, gdy już na pół godziny przed meczem hala jest praktycznie pełna. Dla takich kibiców warto grać. Oby takich obiektów i kibiców przybywało w całej Polsce jak najwięcej – przyznał uczestnik mistrzostw świata z 2013 r.
W tym tygodniu kaliszanie rozegrają dwa mecze. Zanim w niedzielę ugoszczą Piotrkowianina, w środę pojadą do Mielca na konfrontację z tamtejszą Stalą. Dla Marka Szpery będzie to podróż o wymiarze sentymentalnym. – Grałem w Mielcu przez siedem lat – podkreśla. – Wiem, czego się spodziewać. Jedziemy na ciężki teren, gdzie czeka nas mega kocioł. Tym niemniej będziemy chcieli postawić się Stali, nasz plan to kolejne zwycięstwo. Zrobimy wszystko, żeby do niego doprowadzić – przekonuje Szpera.
Michał Sobczak
Napisz komentarz
Komentarze