Ten mecz mógł skończyć się zupełnie inaczej, gdyby gospodarze dograli go w pełnym składzie. Przy stanie 1:1 kartki dla kaliszan zaczęły się jednak sypać jak z rogu obfitości. Arbiter Damian Łupiński z Gdańska surowo traktował przewinienia piłkarzy KKS-u (i tylko ich, bo gości nie ukarał ani razu). Do tego stopnia, że trzech graczy – Łukasza Żeglenia (obchodzącego w sobotę 23. urodziny), Mateusza Gawlika i Łukasza Maciejewskiego – odesłał do szatni. I to w oparach kontrowersji, bo trudno z niektórymi decyzjami głównego rozjemcy było się zgodzić. Efekt był jednak taki, że w ostatnich fragmentach spotkania kaliszanie musieli sobie radzić w zaledwie ośmioosobowym zestawieniu. A w takich okoliczności odrobienie dwubramkowej straty było po prostu niemożliwe.
– Rozegraliśmy w tym sezonie już 33 ligowe mecze i w żadnym nie było tylu sędziowskich kontrowersji, jak w tym dzisiejszym – nie ukrywa trener kaliskiego zespołu Piotr Morawski. – Cześć kartek pewnie się należała, ale na pewno nie wszystkie – dodaje szkoleniowiec.
Wbrew pozorom to nie był brutalny mecz. Do przerwy arbiter pokazał tylko jedną żółtą kartkę. Znacznie częściej sięgał do kieszeni w drugiej połowie, choć do swoich obowiązków podchodził wtedy chyba zbyt drobiazgowo. – Uważam, że te wydarzenia miały wpływ na to, jakim wynikiem zakończył się mecz. Ciężko bowiem jest grać, mając dziewięciu zawodników w polu, a co dopiero, gdy jest ich zaledwie siedmiu – podkreśla Piotr Morawski. W osłabieniu kaliszanie stracili dwa gole. Najpierw po składnej akcji i wymianie kilkunastu podań do siatki trafił Kamil Walków, obijając wewnętrzną część dalszego słupka. Trzy minuty później trafienie rywalom sprezentował Cezary Osuch, który zamiast wybić piłkę próbował ograć wspomnianego Walkowa czyniąc to z mizernym skutkiem. Rezerwowemu gości pozostało jedynie wyłożyć futbolówkę Adamowi Nagórskiemu, który z bliska skierował ją do siatki. To nie był pierwszy błąd golkipera KKS-u. W 60. minucie zaliczył pusty przelot przy centrze Nagórskiego z rogu, co skrzętnie wykorzystał Michał Kołodziejski, doprowadzając wtedy do remisu. Do tego momentu wydawało się, że miejscowi mają mecz pod kontrolą. Prowadzili po celnej główce Marcina Lisa, który w 21. minucie skorzystał z dośrodkowania Roberta Tunkiewicza z kornera, a po przerwie zaczęli atakować jeszcze śmielej. Zaraz po powrocie na boisko górną część poprzeczki obił Rafał Jankowski, dogodną okazję miał też Tunkiewicz. Strata bramki i kolejne kartki diametralnie jednak zmieniły obraz pojedynku.
– Trudno jest oceniać ten mecz. Najpierw to my strzelamy po stałym fragmencie, potem w podobny sposób gola zdobywają rywale. Gdy graliśmy jedenastu na jedenastu można było spróbować powalczyć o trzy punkty. Potem było już bardzo ciężko – komentuje szkoleniowiec KKS-u.
Dla Świtu to ważne zwycięstwo, bo dzięki niemu pozostaje w grze o drugą ligę, niwelując stratę do lidera do jednego oczka (prowadząca w trzeciej lidze Elana Toruń przegrała w sobotę z KP Starogardem Gdańskim 0:3). Sprawa awansu rozstrzygnie się zatem w ostatniej serii spotkań.
Na kolejkę przed końcem trzecioligowych rozgrywek kaliski zespół nadal zajmuje piąte miejsce. Bronić tej lokaty będzie w domowym starciu z Sokołem Kleczew, który plasuje się tuż za plecami kaliszan.
Michał Sobczak
***
KKS Kalisz – Świt Skolwin 1:3 (1:0)
Marcin Lis 21 – Michał Kołodziejski 60, Kamil Walków 78, Adam Nagórski 81
Żółte kartki: Tunkiewicz, Żegleń, Gawlik, Chojnacki, Ciesielski, Matuszewski, Lis (KKS)
Czerwone kartki: Łukasz Żegleń (KKS, 71. min, druga żółta), Mateusz Gawlik (KKS, 85. min, druga żółta), Łukasz Maciejewski (KKS, 89. min, faul)
Sędziowali: Damian Łupiński oraz Marek Szerszeń i Mateusz Stępniak (Gdańsk)
Widzów: 300
KKS: Osuch – Palat, Gawlik, Lis, Ciesielski – Nnamani (67 Stojczew), Tunkiewicz (82 Kowalski), Domagalski, Jankowski (87 Matuszewski), Chojnacki (82 Maciejewski) – Żegleń
Świt: Matłoka – Bil, Wojdak, Kołodziejski, Filipowicz – Hilicki (46 Misiak), Ładziak (82 Ortel), Krawiec (59 Walków), O. Szczepanik, G. Szczepanik – Nagórski
Napisz komentarz
Komentarze